Nowacka tłumaczy, dla kogo prace domowe. "Absurd"
Nowacka była pytana w TVN24 m.in. o likwidację prac domowych. – W podstawówkach to jest gigantyczne obciążenie młodych osób, ich rodziców i często – szczególnie przy tych intensywnie wchodzących w życie młodego człowieka nowych technologiach. Absurd – przekonywała.
– Miałam wczoraj spotkanie w Raciążu, małej miejscowości w północnym Mazowszu, gdzie nauczyciele mówili, czemu odeszli od pracy domowych. I wszyscy są zadowoleni. Nauczyciele mówili: odeszliśmy od prac domowych, bo nie chcemy sprawdzać osiągnięć sztucznej inteligencji – relacjonowała szefowa MEN.
Nowacka: Prace domowe mogą być zadawane, ale nie powinny być oceniane
Tłumaczyła, że ministerstwo proponuje prace domowe dla chętnych. – Dla tych, którzy to zrobią, pokażą, zapytają, wytłumaczą. Rozporządzenie wyraźnie mówi, że prace (domowe – red.) mogą być zadane, ale nie powinny być oceniane – dodała.
Według niej "to jest danie, po pierwsze ulgi młodym osobom, bo bardzo często dodatkowych kilka godzin spędzają na przygotowaniu prac domowych i wiąże się to ze stresem".
– To jest też wyrównywanie szans. Dlatego, że bardzo często dzieci wykonują prace domowe z rodzicami. Nie wszyscy rodzice mają kompetencje, żeby się uczyć z dziećmi fizyki, chemii, geografii. To się potem odbija negatywnie na ocenach tych dzieci. Część z rodziców ma możliwości finansowe, żeby zapłacić za korepetycje, część nie ma. Szkoła ma wyrównywać szanse – argumentowała Nowacka.
– Prace domowe często polegają na tym, że dzieci dostają informację: a to przerobicie sobie w domu. I te, które mają czas, lub rodzice mają możliwości finansowe często mają to lepiej przerobione. A ja bym bardzo chciała, żeby szkoła realnie wyrównywała szanse. Żeby dzieci mogły się w szkole nauczyć, od nauczyciela – mówiła minister.