O kwestii likwidacji zadań domowych Nowacka mówiła w Radiu Zet. Pytana o to, czy szkoła bez prac domowych sprawi, że młodzi Polacy staną się parobkami w Europie – jak stwierdził Jarosław Kaczyński – szefowa MEN odparła: – Bardzo cenię sobie głębię przemyśleń i wszechstronną wiedzę prezesa Kaczyńskiego, ale mam poczucie, że o edukacji wie niewiele. W szczególności o edukacji w XXI wieku.
– Rozumiem, że pan Kaczyński ma głębokie wspomnienia ze szkoły, jak cudownie było, jak nauczyciele się na niego wydzierali, jak wszystko mu kazali, jak szkoła była opresyjna, ale żyjemy w XXI wieku – podkreśla minister edukacji narodowej. Jej zdaniem Kaczyński chce wprowadzić w szkołach presję, a – jak przekonuje – fakty są takie, że dziś młodzież presji i negatywnych emocji ma za dużo.
Nowacka: To rodzice chcą ograniczenia prac domowych
Barbara Nowacka przekonuje, że to rodzice zgłaszają się do niej, ponieważ chcieliby więcej czasu spędzić ze swoim dzieckiem, a nie z jego pracą domową. – Dzieciaki są dziś przemęczone, przeuczone, gonią i dzieci i nauczyciele za programem – wskazała minister.
Zdaniem polityk "dobre oceny z prac domowych przynoszą te dzieci, których rodziców stać na korepetycję albo stać na oddanie własnego czasu albo kompetencji, żeby się z dzieckiem nauczyć”. Szefowa MEN zaznacza również, że „jednym z najczęstszych powodów konfliktów w domu pomiędzy dziećmi, a rodzicami jest kwestia prac domowych”.
– Wszystkie badania pokazują, że bez względu na to, ile jest tych prac domowych, to nie zmienia to kompetencji osoby, która kończy szkołę – mówi minister. Dodaje, że są to badania międzynarodowe, według których Polska była liderem, ponieważ polskie dzieci spędzały prawie najwięcej czasu ucząc się w domach. – Dzieci muszą mieć trochę też czasu na odpoczynek. To jest prawo człowieka – odpocząć – podkreśla szefowa resortu edukacji.
Czytaj też:
Koniec prac domowych? Bosak krytykuje pomysł Nowackiej