Trump to nazista. To opinia „afroamerykańskiej” lesbijki Aishy Mills z Partii Demokratycznej. Tak określiła byłego prezydenta USA w telewizji CNN na początku października: „Donald Trump czcił nazistów, czcił Hitlera. Donald Trump miał bardzo ponurą filozofię i chciał być dyktatorem […]. Niebezpieczeństwo związane z Donaldem Trumpem polega na tym, że bezwzględnie próbowałby eksterminować całą grupę ludzi, ponieważ uważa, iż ich geny są w jakiś sposób inne niż jego i wadliwe”.
Mills to szanowana absolwentka Uniwersytetu Harvarda. Często występuje w mainstreamowych telewizjach. Jest autorką wielu raportów politycznych i analiz dotyczących kwestii kulturowych, w których zajmuje się zagadnieniami rasowymi, klasowymi i seksualnymi. W przeszłości piastowała ważne stanowiska w organizacjach związanych z Partią Demokratyczną i była już doradcą politycznym kilkunastu członków Kongresu.
„Demokracja walcząca” w wersji amerykańskiej
Porównywanie kandydata Partii Republikańskiej w tegorocznych wyborach prezydenckich do Adolfa Hitlera i przestrzeganie Amerykanów przed nadchodzącą dyktaturą oraz ludobójstwem w przypadku jego wygranej jest czymś charakterystycznym nie tylko dla radykalnego marginesu, lecz także dla liberalnego mainstreamu. Można by mnożyć przykłady tego typu wypowiedzi w obozie Joe Bidena i Kamali Harris. Na ostatniej prostej przegranej przez siebie kampanii wyborczej sama Harris posługiwała się tą retoryką.
Próby zamachu na Trumpa nie wzięły się znikąd, a skandaliczne zaniechania służb odpowiedzialnych za ochronę byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych są wyraźnym przejawem „demokracji walczącej”, do której odwołuje się w Polsce Donald Tusk. Dla amerykańskich liberałów najlepiej byłoby Donalda Trumpa w ogóle nie dopuścić do wyborów, a jego wygrana oznacza koniec demokracji i wolności obywatelskich.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.