Dokładnie to dzieje się na naszych oczach. Genderyzm jest jednym z trzech ideologicznych filarów działania współczesnej Unii Europejskiej – obok klimatyzmu i imigracjonizmu – i dlatego można było być pewnym, że Donald Tusk, dostawszy władzę z rąk Brukseli, będzie musiał za to odpowiednio zapłacić. Tą ceną jest m.in. przygotowywana przez ministra sprawiedliwości ustawa o tzw. mowie nienawiści.
Cała jej koncepcja zasadza się na przekonaniu, że negatywna ocena homoseksualizmu i trangenderyzmu jest przejawem uprzedzenia, choroby, niedojrzałości. W ten sposób próbuje się penalizować najbardziej podstawowe przekonania moralne, zgodnie z którymi pociąg seksualny może być zgodny lub sprzeczny z naturą, a istnienie dwóch płci nie jest konstrukcją społeczną i kulturową, lecz obiektywną daną natury i biologii.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.