Skazana klasa
Po pierwsze – nie pasują do religii klimatyzmu. Odkąd "ekologia" przestała oznaczać miłość do przyrody, a stała się parareligią "zielonych technologii", skrajnie dla środowiska szkodliwych, ale obiecujących gigantyczne zarobki i polityczne wpływy możnym tego świata, rolnictwo coraz bardziej otwarcie wskazywano jako "klimatyczne zło" – aż chłopi stali się, jak w stalinowskich Sowietach, 'kułakami". Z tą różnicą, że w Sowietach "kułakiem" był tylko chłop bogaty, "średniaków" i "biedniaków", jak klasyfikował ich Lenin, nie mordowano, a jedynie kolektywizowano. Natomiast klimatyzm nie odróżnia. Każda krowa, trawiąc, wydziela metan, każda biomasa, rozkładając się, dwutlenek węgla, nawożenie ziemi uwalnia "cieplarniane" związki azotu. Trzeba z tym skończyć dla dobra planety. I dla zysków nowych feudałów, oczywiście.
Że to, powie ktoś, rolnictwo jest przecież niezbędne, żeby ludzie mieli co jeść? Nic podobnego. Docelowo, ludzi wyżywią nowoczesne technologie. I to jest "po drugie".
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.