• Autor:Paweł Lisicki

Nowe odkrycia sekretarza Blinkena. Tęczowy amerykański dom wariatów. Odcinek n-ty

Dodano:
Antony Blinken, sekretarz stanu USA Źródło: PAP/EPA
Kto chce zrozumieć obecną tęczową rewolucję musi dostrzec, że jest ona przeprowadzana odgórnie i jej pierwszym etapem jest wszędzie opanowanie a następnie skorumpowanie języka.

Rewolucjoniści nie wierzą w rzeczywistość, nie uznają też podstawowego związku między nią a pojęciami i językiem. Nie istnieje żadna natura rzeczy, nic stałego, niezmiennego, określonego. Ludzki język zatem to jedynie zbiór dowolnych, arbitralnych, uformowanych przez kulturę i określoną cywilizację znaków. Relacje między nimi powstały jako efekt walki klas, walki płci, ucisku, opresji, walki. W naturze nie ma kobiet i mężczyzn, ojców i matek, dzieci i rodziców. Są mgliście określone centra aktywności, od biedy nazywane osobami, które nie mają stałych cech i na pewno, transcendentnej wartości. Pojęcia nie przystają do rzeczy, prawda to konstrukcja. Język to wyłącznie narzędzie manipulacji. Kto ma nad nim władzę ten zmieni rzeczywistość, której i tak nie ma. Im więcej ma się władzy bardziej plastyczna staje się rzeczywistość, której na dobrą sprawę nie ma. Pokazałem to jasno w książce „Imperium Sodomy i jego sojusznicy”. Każdy dzień dodatkowo to udowadnia. Władza polityczna, potęga finansowa i siła medialna razem, gdy dostały się w ręce radykałów, mają doprowadzić do wielkiego przewrotu.

Dlatego nie byłem zaskoczony, gdy przeczytałem, że sekretarz stanu USA Antony Blinken poinstruował pracowników Departamentu Stanu, aby w korespondencji wewnętrznej powstrzymali się od używania określeń związanych z płcią, takich jak „matka”, „ojciec”. To konieczna konsekwencja szaleństwa ideologicznego, w które do popadła duża część Ameryki, ze szczególnym uwzględnieniem demokratów.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...