Fajnopolackie dokonanko pana Trzaskowskiego
Najpierw spójrzmy na kładkę jako na projekt, który pan Rafał Trzaskowski postanowił wybrać na symbol swojego urzędowania na stanowisku prezydenta Warszawy. Nie jest to żaden poważny projekt infrastrukturalny. Nie jest to muzeum czy inna instytucja kultury ani też cykliczne wydarzenie kulturalne, które jakoś wyróżniałoby miasto. Nie jest to wprowadzenie nowego systemowego, nowatorskiego podejścia do mieszkańców – na przykład jakiś nowy system komunikacji urzędników z nimi (kontrowersyjny nowy system biletowy, ewidentnie nastawiony na eliminację gotówki i skutkujący najpewniej wykluczeniem cyfrowym części mieszkańców, jest dopiero na etapie przygotowania). Nie jest to również system parkingów podziemnych, od dawna w stolicy obiecywanych. Nic z tych rzeczy. Jest to kładka, w dodatku o zerowym praktycznym znaczeniu komunikacyjnym. Nie jest to więc dokonanie. To dokonanko. Na miarę możliwości i ambicji pana Trzaskowskiego, ale też na miarę możliwości i ambicji jego ugrupowania, które przecież nie bez powodu odnosi się niechętnie do samej idei dużych przedsięwzięć.
Przy czym o ile w przypadku przedsięwzięć na poziomie państwa zakres jego działania i interwencji może budzić wątpliwości i otwierać pole do dyskusji (choć akurat nie w przypadku projektów takich jak CPK czy przekop Mierzei Wiślanej), to na poziomie samorządowym sprawa jest znacznie mniej kontrowersyjna. Projekty na rzecz mieszkańców po prostu powinna realizować gmina. Również na tym polega zasada subsydiarności.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.