Bo gdzie dwaj albo trzej…
Tytuł książki jest zaczerpnięty z Ewangelii św. Mateusza (Mt 18, 20).
Przywołany werset brzmi: „Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”. W książce przedstawione są zapisy modlitw prowadzonych z udziałem Autorki w kilkuosobowych grupach w latach 1987–1988. Modlitwy te mają zazwyczaj formę rozmowy z Osobami, do których były kierowane.
Nasza modlitwa stawała się wyraźnie rozmową z Nim: odpowiadał nam, uczył, tłumaczył. Odczuwaliśmy Jego miłość, wrażliwą na nasze najdrobniejsze zmartwienia czy kłopoty, troskliwość, delikatność, często nawet żartobliwość i uśmiech, a także smutek, powagę, współczucie. Te rozmowy przyczyniały się do wzrostu zaufania do Niego. Każdego z nas powoływały do przyjaźni z Jezusem Chrystusem”.
W roku 1989 Autorka wspólnie z kilkoma uczestnikami spotkań dokonała wyboru fragmentów, którymi gotowa była się podzielić z innymi. Pan ją w tym zamiarze utwierdził słowami: „Pragnę, abyście ukazali naszą przyjaźń innym ludziom, gdyż może to zachęci ich do szukania wspólnoty ze Mną i ze swymi bliźnimi”.
Niniejszy tekst to fragment książki Anny Dąmbskiej pt. „Bo gdzie dwaj albo trzej…”, wyd. Fronda
Okres zwykły (przed wakacjami). I spotkanie (we czworo)
– Dziękujemy Ci, Panie, za to, że w te dni, które są Tobie oddane, wszystko pomyślnie przebiega.
– Widzisz, synu, że Ja każdego z was traktuję, jak gdyby był jedynym moim dzieckiem. Każdy jest nieskończenie ważny dla Mnie, bo każdego z was stworzyłem po to, aby był szczęśliwy, i strzegę jego szczęścia z całą moją mocą, chwilę po chwili, przez całe wasze życie. A jeśli nie odmówicie Mi prawa do pomocy sobie, na pewno to szczęście uzyskacie. Dlatego moja radość z każdego z was – wtedy, kiedy zwraca się ku Mnie – jest bezmierna, tak jak i moja miłość do każdego z was. Dzisiaj cieszę się z wami waszą radością. […]
Znajdujecie się pod szczególną opieką Matki mojej, która jest Królową waszą i potencjalną Królową ziemi (ze zrozumienia: w przyszłości uznaną za Królową przez całą ludzkość). Ale jest też Matką każdego człowieka, dlatego bądźcie jak prawdziwe dzieci, zgodne z Nią: módlcie się z Nią o ratunek dla świata. […]
Do dwóch z nas, wybierających się do sanktuarium maryjnego:
– Chcę, żebyście oddały się Maryi na służbę w nadchodzącym okresie. Oddajcie równocześnie wszystkich nieobecnych tam swoich przyjaciół oraz rodziny i znajomych. […]
– Co mam robić? Jak mam traktować swoje obowiązki?
– Synu, nie mówiłem wam nic o tym, byście zawiesili swoje obowiązki. Przeciwnie, chciałbym abyście wszystkie doprowadzili do końca bez zbytniego pośpiechu, spokojnie i rzetelnie.
Wiecie, że Ja się wami zajmuję i nie dam wam zgnuśnieć. Nie mówię, żebyście rzucili się do pośpiesznego wykańczania wszystkiego, co zaplanowaliście na dalsze lata, bo jak wiecie, śmierć i tak przerywa plany ludzkie. Tak chcę i to jest właściwe kondycji ludzkiej. Tylko bardzo stary człowiek może powiedzieć, że zrobił wszystko, co mógł, i jest już gotowy spotkać się ze Mną. Na wszelkie wasze lęki i wątpliwości odpowiem wam i uspokoję was. Jednak naprawdę pragnąłbym, żebyście wszystko i wszystkich zawierzyli Mnie; wtedy lęków odczuwać nie będziecie. Czy jeszcze coś was niepokoi?
– Nie.
– No, to wstańcie, dzieci. A teraz uklęknijcie, a Ja dam wam moje błogosławieństwo. Miłość moja spoczywa na was. Niech was ogarnie, napełni, abyście stali się naczyniem, z którego przelewa się ona na wszystkich głodnych i potrzebujących. Pragnę tego.
A im bardziej groźna i niebezpieczna będzie trwać pora, tym bardziej potrzebne będą waszym bliźnim poczucie bezpieczeństwa, świadomość mojej obecności i opieki oraz pewność, że miłosierdzie moje da się uprosić. I to będzie najważniejsze wasze zadanie.
[…]
– Ten czas będzie próbą człowieczeństwa dla każdego z was, a dla Mnie sprawdzianem, ile miłości zdołał zawrzeć w sobie każdy z was… Wszyscy mieliście dużo czasu na to, aby zaprzyjaźnić się ze Mną, a Ja cieszę się, jeśli robicie to nie przynaglani strachem, a z miłości. Zmiłuję się nad każdym, ale wśród przyjaciół moich pragnę mieć ludzi, którzy wybierają Mnie, bo Mnie kochają, nie zaś tych, którzy liczą na Mnie w trosce o własne bezpieczeństwo. […] Pomogę każdemu z was, ale nie szukam tłumu przyjaciół. Szukam zrozumienia i miłości, i tam, gdzie one są, tam Ja też jestem… i pozostanę. (…)
Niniejszy tekst to fragment książki Anny Dąmbskiej pt. „Bo gdzie dwaj albo trzej…”, wyd. Fronda
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.