Ukraina zwiększa presję na USA. Biden pozostaje jednak nieugięty
Rosjanie przypuścili atak na Charków z sąsiedniego obwodu biełgorodzkiego. Cześć ukraińskich ekspertów twierdzi, że atak można było złagodzić, gdyby Siłom Zbrojnym pozwolono uderzać w cele znajdujące się na terytorium obwodu w Federacji Rosyjskiej.
Ukraina od dawna argumentuje, że jej zdolność do atakowania legalnych celów wojskowych w Federacji Rosyjskiej jest niezbędna dla jej własnej obrony.
Kijów naciska na Waszyngton
"The Hill" zauważa, że kilka dni temu delegacja pięciu członków ukraińskiego parlamentu pod przewodnictwem Dawida Arakhami udała się do Waszyngtonu, aby spotkać się z przedstawicielami administracji prezydenta Joe Bidena i legislatorami Kongresu, próbując wymusić na USA odwołanie zakazu. Jednak podczas okrągłego stołu medialnego w Waszyngtonie ukraińscy politycy wyrazili wyraźne rozczarowanie faktem, że Stany Zjednoczone w dalszym ciągu sprzeciwiają się tej polityce.
Szef ukraińskiej grupy parlamentarnej ds. stosunków ze Stanami Zjednoczonymi powiedział: "Wojskowi, generałowie, nie rozumieją. Dlatego namawiają nas, polityków, abyśmy doprowadzili to szaleństwo do końca".
Maksym Skrypczenko, prezes ukraińskiego ośrodka analitycznego Centrum Dialogu Transatlantyckiego, zauważył, że zniesienie zakazu przed atakiem na Charków mogłoby uniemożliwić Rosjanom koncentrację wojsk na granicy.
Z kolei amerykański think tank Instytut Badań nad Wojną podkreślił, że Rosja wykorzystuje swoją przestrzeń powietrzną jako "twierdzę" i że Ukraina nie może skutecznie bronić się przed rosyjskimi systemami obrony powietrznej bez przechwytywania rosyjskich samolotów w rosyjskiej przestrzeni powietrznej. "Ani Rosja, ani żadne inne państwo nie ma prawa uważać swojego suwerennego terytorium za nienaruszalne w wojnie, którą rozpętała” – zauważają analitycy instytutu.