Romanowski: To, co mówi Mraz, to jego konfabulacje, a nie fakty

Dodano:
Poseł Suwerennej Polski Marcin Romanowski Źródło: PAP / Marcin Obara
Jeśli chodzi o wiarygodność Tomasza Mraza, to oddam tu głos Romanowi Giertychowi, który wprost powiedział, że przygotowuje zeznania świadków i osobiście naciska na prokuraturę w tej sprawie – mówi były wiceminister sprawiedliwości, poseł Suwerennej Polski Marcin Romanowski w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: Na posiedzeniu zespołu ds. rozliczeń PiS pojawił się Tomasz Mraz, były dyrektor Funduszu Sprawiedliwości. Oskarżył on wprost byłe kierownictwo resortu sprawiedliwości o ustawianie konkursów w Funduszu Sprawiedliwości. Jak pan odpowie na zarzuty?

Marcin Romanowski: Są absurdalne. To, co opowiada Mraz, to jego konfabulacje i insynuacje, a nie fakty, zaś nagrania publikowane w mediach są manipulacją podpartą gotową kłamliwą narracją. Mraz usiłuje wmówić, że konkursy były przygotowywane niezgodnie z prawem, a fakty są takie, że były przygotowywane na podstawie analizy społecznych potrzeb i rozeznania rynku. Fakty są takie, że to minister sprawiedliwości, jako dysponent Funduszu, musiał wyznaczać cele i decydować, jakie konkursy będą organizowane, by te cele spełnić. Jeśli wobec rosnącej przestępczości wymierzonej w wierzących i kościoły zdecydowano się ogłosić konkurs na projekty dotyczące ochrony wolności religijnej i walki z chrystianofobią, kryteria były dobrane tak, aby dofinansowania nie mogła otrzymać organizacja, która jest jawnie chrytianofobiczna. I to w żadnej mierze przecież nie oznaczało preferowania „swoich”. Jeśli władze Warszawy chciały wesprzeć działaczy LGBT, nie dofinansowywały parafii i nikt im nie zarzucał, że dają swoim, a konkursy były ustawione.

Część organizacji, które dostały dofinansowanie, jest jednak uznawana wprost za sprzyjająca politykom Suwerennej Polski.

Mogę podać wiele przykładów, kiedy organizacje, którym media przypisywały konserwatywne postawy, czy wręcz nawet sprzyjanie konkretnym politykom – choćby ostatnio opisywana fundacja Ex bono – składały wnioski i nie otrzymywały dofinansowania. Ale wracając do wyznaczania celów konkursów: analizując potrzeby i sposoby ich zaspokajania, korzystaliśmy także z doświadczeń i rozwiązań już istniejących. Program wsparcia dla OSP powstał z pomysłu środowiska strażaków ochotników. Działalność Fundacji AKogo? była inspiracją do organizacji konkursu na ośrodki specjalistyczne. To dlatego spotykaliśmy się także z organizacjami od prawa do lewa, od Lux Veritatis po Fundację Dajemy Dzieciom Siłę, która nota bene trzykrotnie otrzymała funduszowe granty, w tym dwa wieloletnie. Z resztą na skutek “lobbingu” FDDS wpisaliśmy do dokumentów rządowych i rozpoczęliśmy prace nad programem otwierania i finansowania z Funduszu Barnahusów. To też uznamy za nielegalne? Ocenialiśmy pomysły różnych organizacji, rozmawialiśmy o potrzebach, o realnych ich możliwościach, obecnych i potencjalnych, o tym, czy będą w stanie realizować najbardziej potrzebne projekty. Jeśli miały pytania, potrzebowały konsultacji czy wyjaśnień, też służyliśmy im pomocą.

A obietnicą otrzymania dotacji?

Nigdy nikt nie dostał takiego zapewnienia przed złożeniem i oceną oferty. Każdorazowo decyzja o przyznaniu lub nieprzyznaniu dotacji na realizację projektu, oczywiście po pozytywnej rekomendacji komisji konkursowej, była uznaniową decyzją dysponenta Funduszu. Zresztą był to jeden z zarzutów sformułowanych przez NIK – że kompetencje te są zbyt szerokie, a wręcz arbitralne i dają dyskrecjonalną władzę ministrowi, który nie jest związany wynikami konkursu. I to jest ocena NIK!. Ale były – i są – obowiązującym prawem. Może się to komuś nie podobać, ale to prawo przyjął polski parlament. Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że działaliśmy w granicach prawa – z najlepszą wolą, kierując się celami ważnymi dla ministerstwa. I mogą się także te cele komuś nie podobać, tak ja mnie się nie podobają projekty, które finansowane są przez lewicowo-liberalne samorządy dużych miast, a które w mojej ocenie w wielu przypadkach deprawują, a nie budują pozytywne wartości.

A czy wspieranie OSP było legalne? Tutaj też jest wiele nieporozumień.

Tutaj mówimy o przekazywaniu środków dla jednostek finansów publicznych, która była jeszcze bardziej swobodna. Zgodnie z prawem, dysponent mógł dokonać tego “w uzasadnionym przypadku”. W tym m.in. trybie dotacje mogły otrzymywać gminy właśnie na doposażenie ochotniczych straży pożarnych w umundurowanie, samochody czy sprzęt ratujący życie. Ocena zasadności takiego dofinansowania opierała się na treści samego wniosku. Oczywistym jest, że samorządowcy czy posłowie “lobbowali” za swoimi regionami, ale nigdy ich oczekiwania nie przeważały merytorycznego uzasadnienia dofinansowania. Pamiętając, że ostateczną, zgodną z prawem decyzję zawsze podejmował dysponent, a jedyną konieczną przesłanką poprawności decyzji było jej uzasadnienie. Absurdalne są zatem argumenty, że miałoby być to działanie nielegalne ze względu na lobbowania przez posłów za określonymi gminami. Z resztą w ogromnej większości środki trafiały do gmin rządzonych przez włodarzy z PSL lub z lokalnych komitetów czy bezpartyjnych.

Jak pan odpowie na słowa Tomasza Mraza, który twierdzi, że powiedział pan, iż "jest pierwsze kolano RP do zoperowania"?

Bądźmy poważni, to jest tak komiczne, że trudno mi to komentować. Szpital, który dostał dofinansowanie do zakupu najnowocześniejszego na świecie sprzętu do przeprowadzania najbardziej skomplikowanych operacji, to uznany ośrodek o światowej renomie, zatrudniający najlepiej wykwalifikowanych specjalistów z zakresu ortopedii. Są tam leczone ofiary najpoważniejszych wypadków komunikacyjnych, przestępstw z użyciem przemocy fizycznej, chorzy, których urazy są niemożliwe do wyleczenia w innych ośrodkach. Insynuowanie temu szpitalowi, że uzależnił pomoc od przyznania dotacji, jest z jednej strony po prostu śmieszne, ale z drugiej uwłacza godności tych specjalistów. Przypomnę też, że z Funduszu przekazano łącznie ok. 60 mln zł wielu różnym szpitalom w całej Polsce.

Jak pan ocenia wiarygodność świadka, który twierdzi, że był pana bliskim współpracownikiem?

Przede wszystkim Tomasz Mraz nie był, jak przekonuje Roman Giertych, „trzecią osobą w Ministerstwie Sprawiedliwości”. Minister Ziobro spotkał go jedynie kilka razy, zawsze w szerszym gronie. A jeśli chodzi o jego wiarygodność, to oddam tu głos Giertychowi, który wprost powiedział, że przygotowuje zeznania świadków i osobiście naciska na prokuraturę w tej sprawie. A jak ocenić to, że Mraz ponoć nagrywał przez dwa lata? Miał rzekomo wiedzę o nieprawidłowościach i zamiast to gdzieś zgłosić, zareagować, ostatecznie odejść, dwa lata pracował, uczestniczył w tym i nagrywał rozmowy współpracowników? Jak widać, wiele spraw mogło być celowo wytwarzanych przez Tomasza Mraza, który świadomie utrudniał działania, aby następnie prowokować problemy. A jego zadaniem było je rozwiązywać zgodnie z prawem. Gdy dodamy sposób prowadzenia tych rozmów, ewidentnie prowokacyjny, nakłaniający do potwierdzenia jego stwierdzeń, to wydaje się oczywistym, że pojawił się w Funduszu z określonym zadaniem. Zadaniem, które jak wynika z informacji, które do nas dotarły, miał wyznaczyć Giertych. Te informacje zostały już przekazane do prokuratury. Choć nie sądzę, żeby neo-prokuratura Bodnara chciała się tym na poważnie zająć.

A czy fakt, że „świadek” jest klientem w kancelarii prawnej przewodniczącego zespołu, posła Romana Giertycha, może podważać jego wiarygodność?

Oczywiście. Roman Giertych jest wyjątkowo aktywnym politykiem w ekipie Donalda Tuska. Wywierał naciski na Adama Bodnara i wprost przyznał, że zeznania Tomasza Mraza osobiście przygotowuje. Ma silne motywy osobiste, by mścić się na środowisku Suwerennej Polski, a w szczególności – na ministrze Zbigniewie Ziobro. Prokuratura próbowała bowiem wystąpić o jego tymczasowe aresztowanie – zarzut związany był z podejrzeniem udziału w wyprowadzeniu 92 mln zł ze spółki giełdowej. Kieruje nim chęć odwetu. Podobnie jak jego mocodawca, Donald Tusk. Przecież nielegalnie przejęta prokuratura wyciszyła m.in. sprawę Tomasza Grodzkiego, choć dowody świadczące o jego winie były solidne – aż 250 osób zeznało pod przysięgą, że żądał on korzyści majątkowych za wykonanie zabiegów lekarskich! Podstawą do obecnych ataków są wątpliwej jakości zarzuty kierowane przez NIK za prezesury Mariana Banasia, który – z przyczyn politycznych – kwestionował celowość czy gospodarność wydatkowanych środków publicznych. I który – jak mieliśmy okazję usłyszeć na nagraniach rozmowy z wysłannikiem Tuska – sam określał raporty pokontrolne jako prezenty dla Donalda Tuska na potrzeby kampanii wyborczej. Przypomnę, że prokuratura pod kierownictwem Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobro ujawniła przestępstwa natury podatkowej i postawiła zarzuty synowi Mariana Banasia oraz dążyła do uchylenia immunitetu samemu prezesowi NIK. Wniosek został cofnięty. Przez kogo? No oczywiście wniosek cofnął Bodnar. I tak koło wzajemnej adoracji się zamyka…

Pojawiały się zarzuty, że środki były wydawane niecelowo. Jaki jest zatem prawdziwy obraz Funduszu?

Częstym zarzutem jest niecelowość wydatkowania środków na przeciwdziałanie przestępczości. A to przecież nakazuje Funduszowi art. 43 Kodeksu karnego wykonawczego. W 2017 r. Sejm dodał taki obowiązek, a posłowie ówczesnej totalnej opozycji nie byli przeciw.. Brzmienie ustawy jest jasne, a Sąd Najwyższy w marcu 2022 r. to potwierdził. Nieprawdą jest też twierdzenie, że ze względu na realizację innych celów brakuje środków na pomoc pokrzywdzonym. W rzeczywistości środki przeznaczone na wsparcie sięgnęły pół miliarda. Strażacy ochotnicy na sprzęt ratujący życie dostali o 260 mln zł, szpitale w całej Polsce 60 mln zł, powstała ogólnopolska sieć punktów pomocy, gdzie ofiary przemocy mogą dostać wsparcie prawne, psychologiczne i materialne. Skorzystało z tego ponad 250 tysięcy pokrzywdzonych. W ramach sieci powstała klinika Budzik fundacji Akogo Ewy Błaszczyk i miał powstać ośrodek Fundacji Profeto ks. Michała Olszewskiego – którego budowa, praktycznie na ukończeniu, została niestety bezprawnie zatrzymana przez ludzi Bodnara. Budynek czeka na dokończenie ostatniego etapu budowy, by zacząć pomagać kobietom i dzieciom, ale Bodnar wstrzymał finansowanie. Warto też dodać, że budowaniu sieci towarzyszyło budowanie warstwy normatywnej systemu ochrony przed przemocą. Mam tu na myśli chociażby ustawy nad którymi osobiście pracowałem, jak ustawę antyprzemocową 1.0 wprowadzającą natychmiastową, 14-dniową izolację sprawy przemocy od ofiary, ustawę antyprzemocową 2.0 rozwijającą te narzędzia ochronne. Ta ostatnia ustawa zawierała też obszerny pakiet rozwiązań z zakresu przyjaznego dostępu do wymiaru sprawiedliwości dla dzieci czy osób z niepełnosprawnościami. Wreszcie jest to tzw. ustawa Kamilka, tworząca szkielet systemu ochrony dzieci przed przemocą i przestępczością na tle seksualnym oraz wydany na jej podstawie Krajowy Plan przeciwdziałania przestępczości na tle seksualnym wobec dzieci, w którego zadania wpisany został również Fundusz Sprawiedliwości.

Ksiądz Olszewski przebywa w areszcie – jego adwokat twierdzi, że nie może się nawet zapoznać z zarzutami.

Ta cała sprawa jest od początku na polityczne zamówienie. Mecenas ma bronić księdza, ale nie może nawet przeczytać, przed czym ma go bronić. Do mieszkania ministra Ziobro włamują się zamaskowani agenci i przeszukują nawet zabawki dzieci, ale nikt nawet go o tym nie informuje i uniemożliwia uczestniczenia w przeszukaniu, chociaż tak stanowi prawo. W areszcie przetrzymywany jest ksiądz i dwie urzędniczki pod pretekstem obawy matactwa, a jednocześnie Roman Giertych organizuje spektakl z udziałem Tomasza Mraza i ujawniają materię śledztwa, a do mediów masowo wypływają będące również materiałem dowodowym nagrania, które – jak sam przyznaje – posiada Giertych. W postępowaniu aresztowym księdza i urzędniczek odwołanie rozpatruje sędzia, który za poprzednich rządów Platformy Obywatelskiej był ich wiceministrem sprawiedliwości z nominacji Donalda Tuska! Proszę sobie wyobrazić, jaką mielibyśmy awanturę, gdyby w sprawie związanej np. z Adamem Bodnarem orzekał b. wiceminister Łukasz Piebiak.

Z medialnych doniesień wynika, że księdzu i urzędniczkom zarzuca się wyrządzenie szkody majątkowej…

Tyle, że budynek dla ofiar przemocy domowej i przemocy seksualnej powstał. Stoi. I wartość budynku, z tego co mówią eksperci z którymi rozmawiałem, na tym etapie przewyższa wartość dotacji, która została udzielona. Jeśli doszło do naruszenia prawa, to przez obecne kierownictwo ministerstwa, które zatrzymało będącą na ukończeniu budowę. Zaproponowany przez Fundację Profeto projekt najpełniej wpisywał się w zakres konkursu, proponując innowacyjny, ogólnopolski ośrodek dla osób dotkniętych przemocą, całych rodzin, z nowoczesnymi metodami terapii. Nic nie ujmując doświadczeniu Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, która jest bez wątpienia jej atutem, to jednak ich projekt był kilkukrotnie mniejszy, nie polegał na stworzeniu nowego ośrodka, który wzmocniłby naszą sieć pomocy, ale utrzymywanie dotychczasowych, a sama oferta zawierała błędy. Równie bezpodstawny jest zarzut, że ze względu na statut fundacji nie spełniała ona warunków formalnych. Nigdy nie wymagaliśmy w statutach sformułowań dokładnie takich samych jak w przepisie o celach funduszu, co potwierdzają setki wcześniejszych i późniejszych decyzji w analogicznych sprawach. Mamy więc sytuację, że budynek stoi, nie została ukradziona jedna złotówka, a urzędniczki i ksiądz są tymczasowo aresztowani. Tymczasem w prawie Getbacku, gdzie rozpłynęło się pół miliarda złotych, sądy odmawiają tymczasowego aresztowania bronionego przez Giertycha bankowca Czarneckiego, którego obciążają członkowie zarządu banku i inne dokumenty.

Przy realizacji takiej masy projektów nie wykryto żadnych nieprawidłowości?

Oczywiście, że wykryto. Ministerstwo jako dysponent nadzorowało sposób rozliczania projektów i w każdym przypadku, kiedy były jakiekolwiek wątpliwości, szczegółowo kontrolowano wydatkowanie środków, a w przypadku stwierdzenia nieprawidłowości polegających na niekwalifikowalności wydatków, środki takie były zwracane, a w skrajnych przypadkach – umowa rozwiązywana. Tak było np. w przypadku Fundacji Probus, Ex Bono czy Lex Nostra. Dlatego tak absurdalny jest zarzut, że Fundacja Ex Bono była faworyzowana, skoro to nie NIK, ale właśnie my jako Ministerstwo Sprawiedliwości pierwsi zareagowaliśmy na nieprawidłowości, używając najdalej idących narzędzi jakim było wypowiedzenie umowy.

W sieci pojawiają się kolejne nagrania. Jak pan je skomentuje?

To powycinane fragmenty, które są celowo tak dobrane, by można było je opacznie interpretować. Nie wiem też, czy nie są zmanipulowane w inny sposób. Ja nie nagrywałem i nie pamiętam dokładnie wszystkich rozmów, a dziś technologia potrafi wygenerować wszystko. Także termin publikacji taśm nie jest przypadkowy. Zbliżają się wybory do europarlamentu, a sondaże dla Tuska nie są korzystne. Dlatego postanowiono zaatakować z całych sił Suwerenną Polskę, której kandydaci bardzo zdecydowanie pokazują niebezpieczeństwa, na jakie będzie narażona Polska po wyborze „uśmiechniętych” europosłów. Popatrzmy chociażby na nagranie rozmowy z szefem prokuratury w Warszawie. Przecież jej intencją było poinformowanie, że ministerstwo, mając świadomość złożonego przez jednego z posłów opozycji zawiadomienia o podejrzeniu przestępstwa deklaruje pełną współpracę i przekazanie wyjaśnień. Prokurator potwierdza, że w sposób oczywisty i nie budzący wątpliwości jest to zawiadomienie bezzasadne. I każdy uczciwy prawnik coś takiego musiałby przyznać na jego miejscu. Ale to, co jest bulwersujące, to to, co w rozmowie przyznaje i nad czym ubolewa prokurator: że spora część sędziów nie kieruje się literą prawa, ale względami politycznymi i towarzyskimi. I to pokazuje te nagranie – upolitycznionych sędziów. Jaki jest natomiast przekaz polityków Koalicji 13 grudnia i przyjaznych jej mediów? Że były polityczne naciski na prokuratora. Czyli dokładne odwrócenie kota ogonem. Podobnie w sposób manipulacyjny przedstawione są powycinane fragmenty kilku nagrań z tezą “ustawiania konkursów”, gdy tymczasem obrazują one działania absolutnie legalne, co wyjaśniałem, mówiąc o szerokich uprawnieniach i obowiązkach dysponenta Funduszu przy ustalaniu celów oraz wyborze organizacji do realizacji tych celów. Wreszcie nagranie mające rzekomo ujawniać, że doszło do poświadczenia nieprawdy, a ministerstwo miało to tuszować. Nic takiego w rzeczywistości nie miało miejsca, a sprawa została wyjaśniona. A podejrzanym nie była Fundacja Profeto – to generalny wykonawca okazał się nieuczciwy i zostały mu już wiele miesięcy temu, za naszych rządów, postawione zarzuty. To klasyczna metoda manipulacji: nieważne, czy oszukałeś, czy zostałeś oszukany – jesteś zamieszany w oszustwo. Cała ta akcja jest medialną ustawką i brutalną przedwyborczą walką polityczną.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...