• Autor:Łukasz Warzecha

Łowcy onuc kontra Stanowski

Dodano:
Dziennikarz, szef Kanału Zero, Krzysztof Stanowski Źródło: PAP / Bartłomiej Zborowski
KONSTYTUCJA WOLNOŚCI | Jednym z najpopłatniejszych, najbezpieczniejszych zawodów w Polsce jest dzisiaj tropiciel rosyjskiej propagandy i opcji prorosyjskiej. Mamy takich zawodowych tropicieli całe zastępy. Prowadzą blogi, robią podcasty, są zapraszani do mediów i wszędzie tam z przemądrymi minami perorują, że „Rosja już tutaj jest”. Kropki łączą im się same, nawet jeśli te kropki są od siebie oddalone o lata świetlne.

Ich przesłanie jest jasne: debatę w Polsce należy ocenzurować. Gdyby to zależało od nich, „Do Rzeczy” dawno już przestałoby się ukazywać, a w mediach dozwolone byłyby jedynie skrajnie proukraińskie głosy. Pod tym względem ich działalność przypomina postępowanie strażników komunistycznej ortodoksji. Po zwycięstwie rewolucji w Rosji nie wystarczało już po prostu być komunistą. Należało być komunistą jak najgorliwszym, a kto ze swoją gorliwością zostawał w tyle, ten stawał się natychmiast podejrzany.

Zawód tropiciela onuc jest bardzo bezpieczny. Gładko można było się prześlizgnąć przez moment zmiany władzy, jako że i poprzedni, i obecnie rządzący bardzo chętnie sięgają po argument rzekomej prorosyjskości każdego, kto im się nie podoba, więc chętnie będą sięgać po pomoc zawodowych antyonucystów. Słowo „ruski” (które historycznie można akurat odnieść raczej do Ukrainy – czyli Rusi Kijowskiej) jest rutynowo dołączane do wpisów pana premiera na portalu X, gdy pisze o PiS, oraz jego oponentów z PiS, gdy piszą o Koalicji Obywatelskiej.

Teraz zawodowi łowcy onuc zagotowali się, ponieważ Krzysztof Stanowski do rozmowy o rosyjskich wpływach w Polsce zaprosił dr. Leszka Sykulskiego oraz dr. Jacka Bartosiaka. Czytaliśmy zatem standardowe teksty o dawaniu miejsca rosyjskiej propagandzie, przekazowi Kremla itd. Głupie jest to wszystko niepomiernie.

Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...