Palade: Słabe wyniki Trzeciej Drogi i Lewicy to kluczowy element politycznej układanki
DoRzeczy.pl: Pojawiły się analizy, z których wynika, że zdecydowali wyborcy, którzy głosowali w październiku, ale nie zagłosowali teraz. Czy od przepływów była ważniejsza demobilizacja elektoratów konkretnych partii?
Marcin Palade: Pojawiają się głosy, że porównywanie obecnych wyborów z wyborami sejmikowymi i z wyborami sejmowymi jest obarczone tym błędem, że jest różnica we frekwencji, chodzą różne elektoraty, a ich porównywanie nie ma sensu. Oczywiście, że chodzą inne elektoraty, bo to wiemy z przeszłości. Trochę inny elektorat angażuje się w wyborach do Parlamentu Europejskiego, gdzie z reguły jest mniejsza frekwencja, trochę inny w samorządowych, a jeszcze inny w wyborach parlamentarnych i prezydenckich. Jednak jeśli porównamy wybory sejmowe i sejmikowe, to mimo spadku frekwencji wyborczej, preferencje były na podobnym poziomie. W wyborach samorządowych można powiedzieć, że ze wszystkich elektoratów poodchodzili ci, którzy są mniej aktywni. A mimo wszystko okazało się, że po tych czterech, pięciu miesiącach od wyborów, mamy w miarę stabilne preferencje.
Inaczej jest w przypadku wyborów do Parlamentu Europejskiego?
Otwarte pozostaje pytanie – na ile kolejne zejście w aktywności, mniejsza frekwencja oznacza, że któraś z grup nie poszła, a któraś poszła głosować w eurowyborach. O tym przekonamy się już niedługo. Jeśli w przestrzeni publicznej pojawią się sondaże preferencji sejmowych za miesiąc, dwa i okaże się, że te preferencje sejmowe nie odbiegają zasadniczo od tego, co wydarzyło się w eurowyborach, to będzie dowód na to, że to głosowanie było przełomem na scenie politycznej i przewartościowało układ, który na tej scenie jest.
W pana analizach pojawiaj się informacje, że po przełożeniu tych wyników na metodologię stosowaną przy wynikach do parlamentu krajowego, to PiS i Konfederacja mają większość sejmową. We Francji prezydent Emmanuel Macron w związku ze zmianą poparcia społecznego zwołał nowe wybory do Zgromadzenia Narodowego. Czy i w Polsce powinniśmy mieć wcześniejsze wybory?
U nas jest trochę inna sytuacja, bo mamy inny system polityczny. Tam siłą rzeczy decyzja Macrona ma związek z tym, że on chce wplątać prawdopodobnie w jakąś formę władzy Marine Le Pen, żeby skompromitowała się przed wyborami, które są w kwietniu 2027 r. U nas jest trochę inna sytuacja, bo jest obecna stabilna większość, czego nie ma we Francji, w przypadku partii prezydenckiej. Jest stabilna większość, ale jest inne zjawisko, które pojawiło się w przypadku Lewicy już w wyborach sejmikowych i znalazło swoje potwierdzenie w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Jakie zjawisko?
To zanikająca Lewica i to, co widzimy wczoraj po wyniku wczoraj Trzeciej Drogi – poważne kłopoty tej formacji – utrata połowy wyborców w porównaniu do wyborów sejmikowych i sejmowych. To jest absolutnie kluczowy element układanki w obecnym kształcie – bez dobrego wyniku Trzeciej Drogi (ponad 14 proc.) dzisiaj Polską rządziłaby koalicja PiS-u i Konfederacji. Ponieważ doszło do zmiany na podium, w tej chwili trzecia jest Konfederacja, być może znajdzie to wkrótce potwierdzenie w sondażach sejmowych, to oznacza przewartościowanie, jeśli chodzi o układ w przyszłym Sejmie. Pytanie, czy ten obecny problem zjadania przystawek, Trzeciej Drogi i Lewicy, przez Koalicję Obywatelską spowoduje, że to będzie Sejm pełnej kadencji, czy będziemy świadkami przedterminowych wyborów. Wszystko zależy od tego, na ile to, co stało się wczoraj będzie trwałe. Trzecia pozycja Konfederacji, słaba Trzecia Droga i bardzo słaba Lewica w przełożeniu na mandaty absolutnie nie daje większości aktualnej, centrolewicowej koalicji.