"Czarny dzień". Morawiecki: Specjalnie zostawili tę decyzję na po wyborach
Do przyjęcia rozporządzenia NRL Mateusz Morawiecki odniósł się za pośrednictwem mediów społecznościowych. Były premier podkreślił, że wszyscy chcemy troszczyć się o środowisko, jednak należy mieć świadomość, co kryje się za tymi dokumentami.
Morawiecki: Kolejna zła informacja dla Polski i naszych rolników
"Kolejna zła informacja dla Polski i naszych rolników. To bardzo niebezpieczna decyzja, którą europejskie elity zostawiły na po wyborach, bo wystraszyły się reakcji ludzi" – stwierdził wiceprezes PiS. "Zamiast tej – promowanej przez Brukselę – nazwy, dokument ten powinien się nazywać: rozporządzeniem o zalewaniu pól uprawnych!".
Morawiecki przypomniał, że to właśnie przeciwko temu rozwiązaniu protestowały setki tysięcy rolników w całej UE i zarzucił rządowi Donalda Tuska, że nie potrafił zablokować jednego z najbardziej niebezpiecznych dla Polski elementów Europejskiego Zielonego Ładu.
"Co mówi rozporządzenie o odbudowie zasobów przyrodniczych (NRL)?
– uderza w polskich rolników;
– zmusza do zalewania części pól rolnych i odtwarzania torfowisk;
– 30% z nich ma zostać osuszone w ciągu 5 najbliższych lat. To jest 60-100 tys. ha ziemi rolnej i zagrożenie likwidacją dla tysięcy gospodarstw. To obszar ziemi, jaką na osuszonych torfowiskach ma cały Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa!
– w dokumencie brak mowy o jakimkolwiek wsparciu dla rolników, którzy będą ofiarami tego rozporządzenia"
– czytamy we wpisie byłego premiera.
Morawiecki alarmuje, że przełoży się to na koszty dla nas wszystkich. "[...] mniejszy obszar uprawy rolnej to efekt w postaci wyższych cen produktów" – wskazał.
Dalej polityk przypomniał, że jego ugrupowanie od początku ostrzegało przed tym aktem, głosowało przeciwko niemu zarówno na poziomie Rady UE, jak i Parlamentu Europejskiego. Jak zauważył, część posłów obecnej koalicji rządzącej wsparła to rozwiązanie.
Czym jest NRL?
Nature Restoration Law (NRL) to główny filar Zielonego Ładu. Zgodnie z nowymi zasadami, państwa Unii Europejskiej będą zobowiązane do odbudowy naturalnych siedlisk zwierząt. Do 2030 roku UE będzie musiała odbudować co najmniej 30 proc. tego typu terenów, do 2024 – 60 proc., a do 2050 – 90 proc.
Unijne przepisy mają jednak swoją ciemną stronę. W wyniku ich zastosowania część użytkowanych przez polskich rolników pól zostanie zalana. Oznacza to ograniczanie powierzchni do produkcji żywności. Jak poinformował rok temu "Nasz Dziennik" chodzi o blisko 400 tys. użytkowanych rolniczo hektarów.
Według wstępnych szacunków, realizacja unijnego planu wiązałaby się z zatopieniem gruntów o powierzchni równej areałowi 35 tys. gospodarstw rolnych.