Prof. Gliński: Niemcy narzucają nam politykę historyczną, spraw tożsamościowych
DoRzeczy.pl: Muzeum II Wojny Światowej usunęło z wystawy głównej ekspozycję dot. św. Maksymiliana Kolbego, bł. rodziny Ulmów i rtm. Witolda Pileckiego. Jak pan ocenia ten fakt?
Prof. Piotr Gliński: To były fragmenty wystawy stałej, które – wszystkie trzy – zostały przez nas wprowadzone. Mówię „przez nas”, ponieważ to my mianowaliśmy ówczesne kierownictwo muzeum w 2018 roku. Warto wspomnieć, że przekształcenia placówki zaczęli nasi poprzednicy. Pierwotną opcją, która była tam budowana, było muzeum Westerplatte. Ten plan, to muzeum zostało zmienione na Muzeum II Wojny Światowej. Wówczas wprowadzano tam taką niemiecką narrację historyczną, która prezentowała w innym ujęcia tzw. uniwersalistyczną koncepcję historii, czyli uwzględniającą tzw. różne punkty widzenia. Często tych, którzy nie byli głównymi bohaterami dawnych wydarzeń, czyli dotyczących II wojny światowej. Przy czym ta uniwersalistyczna koncepcja wcale nie jest obiektywna. Ona po prostu przyznaje pierwszeństwo innym narracjom, czy to niemieckiej, czy innych państw narodowych, które są silniejsze i mają sprawniejsze aparaty propagandowe, bądź wymuszają to przez polityków. Takie przypadki mają miejsce w Polsce. Niemcy nie tylko narzucają nam swoją politykę gospodarczą, ale również politykę historyczną, spraw tożsamościowych i pamięci narodowej. Tak właśnie muzeum było budowane przez Tuska.
Czyli teraz, po przerwie, wszystko wraca?
Tak to wygląda. Znamienne jest to, że w czasie pierwszych rządów Donalda Tuska budowano instytucję z niemiecką narracją, zamiast budować Muzeum Historii Polski. Powołana w roku 2006 instytucja Muzeum Historii Polski nie miała swoje gmachu. Nie była budowana przez ekipę Tuska. Dopiero my od początku do końca przeprowadziliśmy budowę Muzeum Historii Polski. Oni w tym samym czasie wybudowali dużo mniejsza, choć ważne, Muzeum II Wojny Światowej.
I od początku pojawiała się krytyka do wystaw tego muzeum.
Tak. Proszę sobie wyobrazić, że początkowo tam nie było św. ojca Maksymiliana Kolbego. Irena Sendlerowa była schowana. Rotmistrz Pilecki pokazany był bardzo skromnie. Rodzina Ulmów była schowana, podobnie jak Hubal, czy kryptolodzy. Mowa o wszystkich postaciach oczywistych dla Polaków i naszej narracji historycznej. Tego nie było. Podobnie jak przedstawienia straszliwej sytuacji polskiej ludności w tzw. Wolnym mieście Gdańsk. Dopiero my przywróciliśmy wszystkie ważne postacie.
Teraz po tym, jak niemal szantażem zmusili do zwolnienia poprzedniego dyrektora, bo grozili mu na różne sposoby, w tym zwolnienie na uczelni, przyszedł nowy człowiek, a tak dokładnie nowy-stary wraz z ekipą, która już raz rządziła tą instytucją i pod osłoną nocy wyrzucili fragmenty wystawy. Co ciekawe, wszystkie te trzy postacie bardzo głęboko czerpały z chrześcijaństwa podstawy do swojej postawy heroicznej. Takiej, której trudno sobie w obecnych czasach wyobrazić. To jest decyzja polityczna, która wpisuje się w szaleństwa ideologicznej i totalitarnej którą wprowadza Tusk.
Odpowiadając na krytykę, Muzeum wskazuje, że fragmenty wystawy „zaburzały jej antropologiczny charakter”.
Jako profesor socjologii mogę powiedzieć, że takich jawnych idiotyzmów nie należy komentować.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.