Piotrowski: Biden wypadł naprawdę źle. Demokraci panikują, bo odkryli coś, o czym było wiadomo od dawna
Damian Cygan: Czy pan też jest w gronie tych ekspertów, którzy uważają, że Joe Biden przegrał debatę telewizyjną z Donaldem Trumpem?
Mateusz Piotrowski: Tak, oglądałem tę debatę na żywo, siedząc w studiu telewizyjnym i byłem załamany pierwszymi momentami Bidena i tym, jak wypadł wizerunkowo. Sprawiał wrażenie, jakby to nie był początek, lecz koniec debaty. Jakby był nią zmęczony. Dopiero potem, może nie powiem, że się rozkręcił, ale nabrał jakiekolwiek formy. Biorąc pod uwagę całe jego doświadczenie polityczne, to wyglądało naprawdę źle. Co więcej, mówimy o prezydencie, którego jednym z głównych problemów w kampanii jest właśnie kwestia wizerunku i wieku. Tego, że jest po prostu za stary.
Czy Amerykanie niezdecydowani, na kogo głosować, wiedzą po tej debacie więcej? Czy ona była merytoryczna?
Nie jest tak, że ta debata była w ogóle niemerytoryczna, natomiast nie wydaje mi się, żeby ona dostarczyła jakiejś wielkiej wiedzy na temat tego, co dany kandydat miałby zaprezentować podczas swojej kadencji, albo jakie są różnice między nimi. To, że Trump nie odpowiedział na pytanie Bidena, czy wycofa USA z NATO, należy odnotować, ale to nie jest żadna nowość. Trump unikający odpowiedzi i zostawiający pewne rzeczy w sferze domysłu to też nie jest nic nowego. Zresztą na razie mamy kampanię, a rzeczywista polityka później może mieć zupełnie inny charakter.
Czy widzi pan jakikolwiek cień prawdopodobieństwa, że Demokraci wymienią Bidena na kogoś innego?
Gdyby zadał mi pan to pytanie w czwartek po północy, odpowiedziałbym, że nie widzę takiej możliwości. Natomiast teraz uważam, że cień prawdopodobieństwa jest, zwłaszcza widząc panikę wśród Demokratów i czytając media amerykańskie, w których wyraźnie zaczęła się wymiana informacji na temat tego, co dalej zrobić. Nie chcę twierdzić, że Demokraci na pewno wymienią Bidena, ale zaczęła się debata o tym, jak poradzić sobie ze sprawą jego wieku. To jest problem, którego ciężko będzie uniknąć sztabowi Bidena. Warto podkreślić, że Biden formalnie nie jest jeszcze kandydatem Partii Demokratycznej, bo nominację powinien dostać w sierpniu na konwencji w Chicago. Wymiana Bidena na kogoś innego jest zatem możliwa.
Kto mógłby go zastąpić?
W tej chwili ciężko przewidywać nazwiska, ale raczej nie Kamala Harris. Może któryś z gubernatorów, na przykład Kalifornii (Gavin Newsom – red.), choć on w związku z debatą na razie staje w obronie Bidena, ale to wszystko może się jeszcze zmienić. Konwencja Demokratów jest zaplanowana na cztery dni, więc delegaci będą mieli czas na wyłonienie kandydata. Zatem od strony formalnej jest to do zrobienia, choć uważam, że to mniejszościowy scenariusz i trochę to wszystko za późno, bo problem z wiekiem Bidena jest znany od dawna, odkąd tylko został prezydentem. Demokraci sprawiają wrażenie, jakby odkryli coś, o czym cały świat wiedział już dawno temu. To mnie szczerze zaskakuje.
Czy myśli pan, że starcie Bidena z Trumpem było śledzone na Kremlu i czy strzelały tam korki od szampana?
Debata na pewno była śledzona. Czy strzelały korki od szampana? Być może. Ale nie dlatego, że Trump jest postrzegany jako zwycięzca, tylko dlatego, że napięcia miedzy nim a Bidenem odzwierciedlają nastroje społeczne w Ameryce i brak szans na polityczne zjednoczenie. Uważam, że ta debata bardzo dobrze pokazała, że proces polaryzacji polityczno-społecznej w USA będzie się tylko pogłębiał. A Rosji w to graj, więc na Kremlu na pewno nie było nastrojów do smutku. Zresztą w Chinach, Iranie i w Korei Północnej również.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.