Romanowski: Zarzut udziału w "zorganizowanej grupie przestępczej" został doklejony z dwóch powodów
W poniedziałek ok. godz. 14 doszło do zatrzymania byłego wiceministra sprawiedliwości, obecnie posła Suwerennej Polski Marcina Romanowskiego. Zakuty w kajdanki polityk został wyprowadzony z mieszkania przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i grupę policjantów.
Sprawa jest opisywana i komentowana w mediach. Portal tysol.pl przeprowadził z politykiem wywiad na krótko przed aresztowaniem. W rozmowie Romanowski odniósł się do poszczególnych zarzutów, przypomniał swoje stanowisko w sprawie i ocenił, że ma ona charakter polityczny i odbywa się "zgodnie z zasadą, że złodziej krzyczy – łapać złodzieja". "Ci, którzy naprawdę kradli, to najbliższe otoczenie Tuska – Roman Giertych, Tomasz Grodzki, Sławomir Nowak. Można tak wymieniać bez końca" – powiedział.
Romanowski: Zarzut dot. "grupy przestępczej" jest bezzasadny. Został doklejony z dwóch powodów
Jedno z pytań dotyczyło zarzutu o udział w "zorganizowanej grupie przestępczej". W opinii Romanowskiego jest to zarzut niczym nieuzasadniony.
"Żeby mówić o zorganizowanej grupie przestępczej, trzeba by wykazać, że to jakaś nieformalna, ustrukturalizowana grupa, która powstała w celu popełniania przestępstw. Już z tego choćby powodu ten zarzut jest konstrukcyjnie, z punktu widzenia kwalifikacji prawnej, bezzasadny. Abstrahując od tego, że żadne przestępstwa nie miały miejsca, więc trudno mówić o istnieniu grupy przestępczej, bo nie można łączyć ewentualnych, rzekomych przestępstw urzędniczych, czyli przede wszystkim z art. 231, czyli niedopełnienia obowiązków czy nadużycia uprawnień, z kwalifikacją 258, czyli zorganizowanej grupy przestępczej. Mówimy o strukturze ministerstwa, która działa legalnie, została powołana na podstawie prawa, osoby zostały legalnie zatrudnione, więc w żaden sposób nie można tego łączyć. Czytając wniosek prokuratury, można odnieść wrażenie, że zarzut zorganizowanej grupy doklejono ex post, bo gdzieś tam pozostały jakieś fragmenty, które mówią o działaniu wspólnie i w porozumieniu. Prawnicy rozumieją, że albo jedno, albo drugie" – powiedział były wiceminister sprawiedliwości.
Powód medialny
"W mojej ocenie – przepraszam za kolokwializm – „grupa” została doklejona z dwóch powodów. Pierwszy: medialny – mówienie o zorganizowanej grupie przestępczej to typowe zagranie koalicji 13 grudnia i jest to działanie obliczone pod efekt medialnej nagonki.
Przesłanka aresztowa
A drugi powód jest taki, że dzięki tej kwalifikacji można stwierdzić wyższe zagrożenie karą, to jest przesłanka aresztowa. I po to to zrobiono. Idąc tokiem rozumowania prokuratury, praktycznie każde przestępstwo popełnione w ramach jakiejś instytucji, która składa się z co najmniej trzech osób, można czy należałoby kwalifikować jako działanie w ramach zorganizowanej grupie przestępczej. Właściwie każde przestępstwo urzędnicze należałoby kwalifikować w ten sposób. A to przecież jest absurd" – dodał Romanowski.
Zarzut "ustawiania konkursów". Były wiceminister przypomina podstawę prawną organizacji konkursów
W dalszej części wywiadu polityk odnosi się do pozostałych zarzutów. Mówi m.in., że "wśród pozostałych dziesięciu połowa ma charakter formalny, a druga połowa dotyczy rzekomego ustawiania konkursów" i przypomina, jak one się odbywały.
"Po pierwsze to Sejm w 2017 roku zdecydował, że jest trzeci cel działania FS, czyli prewencja przestępstw. To była decyzja Sejmu, przeciwko której ówczesna opozycja nie głosowała, a ówczesna prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Gersdorf pozytywnie to opiniowała" – wskazuje.
"To była zmiana ustawy Kodeks karny wykonawczy w zakresie art. 43, który dotyczy działania na poziomie ustawowym Funduszu Sprawiedliwości. Tak więc prawo zobowiązywało do tego, żeby tego typu konkursy organizować. Jeśli zaś chodzi o samą regulację konkursową, to była ona na poziomie rozporządzenia i dawała bardzo szerokie uprawnienia dysponentowi, czyli w tym wypadku mnie, które realizowałem na podstawie zarządzenia kompetencyjnego. I regulacja ta jest wprost przyjęta z zarządzeń, które były przyjęte wcześniej, za Platformy Obywatelskiej. I tutaj komisja konkursowa, a tak samo było za czasów ministra Budki – nie decydowała, mogła jedynie rekomendować podmioty. Decydował natomiast dysponent, który mógł tym podmiotom przyznać dotację, mógł ją zwiększyć albo zmniejszyć w stosunku do rekomendacji komisji czy konkurs unieważnić” – mówi Romanowski.
W obszarze tych zarzutów prokuratura jakby nie zdawała sobie sprawy, że to nie komisja decyduje o przyznanych środkach, tylko dysponent" – dodaje.