Polski publicysta w niemieckiej gazecie o nadmiernej "awersji wobec Rosji"

Dodano:
Prezydent RP Andrzej Duda (P) i premier Donald Tusk (L) podczas uroczystości powołania nowych członków Rady Ministrów Źródło: PAP / Leszek Szymański
Publicysta Jan Opielka opublikował tekst na łamach niemieckiego "Berliner Zeitung". Krytykuje, nadmierną jego zdaniem, "awersję" Polski wobec Rosji.

Opielka publikował w przeszłości w serwisie OKO Press, a także był stałym korespondentem z Polski dla dzienników "Frankfurter Rundschau" i "Berliner Zeitung". Teraz na łamach tego drugiego krytykuje polskie władze za postawę wobec Rosji.

W artykule Jana Opielki czytamy, że swoją antyrosyjskością Warszawa zachowuje się nieodpowiedzialnie i ryzykuje eskalację konfliktu z Moskwą. Przypominając o polskiej propozycji, aby natowskie rakiety strącały rosyjskie pociski nad zachodnią Ukrainą, autor tekstu pisze, że "jeśli USA mogą polegać na kimś, kto działa jeszcze głośniej i bardziej nieodpowiedzialnie i prowadzi werbalne zbrojenia, to na Warszawie".

Według publicysty premier Donald Tusk i prezydent Andrzej Duda mówią jednym głosem, sięgając po podobnie ostre słowa pod adresem Moskwy. Autor przytacza wypowiedzi Tuska o "wojnie dobra ze złem" oraz "czasach przedwojennych w Europie". Cytuje też słowa prezydenta o "żarłocznym rosyjskim potworze". Zdaniem Jana Opielki prezydent Duda chciał się przypodobać Amerykanom, gdy kilka miesięcy temu zaproponował podniesienie poziomu obowiązkowych wydatków na obronę w krajach NATO z dwóch do trzech procent PKB.

Zrozumiałe lęki, ale trzeba działać inaczej

"Nie powinno się zaprzeczać temu, że polskie lęki wobec Rosji są zrozumiałe. Od ponad 250 lat Polska ma pełną konfliktów historię z mocarstwem na wschodzie" – pisze dalej autor. Zaznacza, że nie może dziwić, iż po 1989 roku Polska chciała zbliżenia z Zachodem, czyli z UE i NATO.

Jednak zdaniem publicysty przyjęcie Ukrainy do NATO wcale nie wzmocni bezpieczeństwa Polski. Według autora takie postawienie sprawy pomija fakt, że suwerenność ma różne odcienie, a prawdziwie suwerenne są tylko światowe mocarstwa jak USA, Chiny czy Rosja. "Nawet duże kraje UE będące pod parasolem ochronnym USA, są w zasadzie ograniczone w swojej suwerenności" – pisze. Opielka dodaje, że napaść Rosji na Ukrainę tłumaczy się w Polsce wyłącznie "żarłocznym imperializmem" Moskwy i Putina, ale nie natowską polityką rozszerzenia.

Polska jak Węgry?

"W dużej mierze zapomina się, że Rosja, niechętnie i zgrzytając zębami, ale jednak zgodziła się na przystąpienie do NATO Polski i innych byłych krajów satelickich Związku Sowieckiego. To, że jako wzmocnione mocarstwo, z powodów militarnych, geostrategicznych, ekonomicznych jak i kulturowych, nie chciała i nie chce zaakceptować na swoich granicach wojsk NATO, odrzucane jest w Polsce jako niedozwolona polityka stref wpływów, jak gdyby rozszerzenie NATO nie było rozszerzeniem strefy wpływów USA, tudzież obozu zachodniego" – czytamy w serwisie "Berliner Zeitung".

Zdaniem Opielki, ze względu na swoją historię, i jako członek NATO, Polska mogłaby odgrywać taką rolę, jaką w konflikcie z Rosją próbuje odgrywać premier Węgier Viktor Orban.

Źródło: Deutsche Welle / "Berliner Zeitung"
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...