Berlin, Paryż i Rzym, czyli wyścig do Pekinu
Wynikał z tego prosty przekaz: jak kanclerz Niemiec czy prezydent Francji jadą do Pekinu to oczywiste i zrozumiałe. Jak do stolicy ChRL jedzie głowa państwa polskiego to źle, bo pokazuje, że ma w nosie prawa człowieka. Kliniczny wręcz przykład podwójnych standardów.
No, tak. Po co ma Andrzej Duda jeździć do jednego z dwóch największych mocarstw na świecie, skoro już tam był Olaf Scholz. Logika identyczna jak u Rafała Trzaskowskiego: po co nam CPK, skoro jest lotnisko w Berlinie.
Pisze to w dniu wizyty w Chinach premier Włoch Georgi Meloni, jednocześnie będącej przewodniczącą partii Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Gdy chodzi o relacje niemiecko-chińskie Berlin jest przewidywalny i konsekwentny: obojętnie kto nim rządzi: Frau Merkel czy Herr Scholz, aktualny kanclerz jedzie do Pekinu i robi tam interesy. Oczywiście nie zawsze jest to idylla, bo czasem dochodzi do konfliktu interesów. Tak było z wiatrakami OZE oraz samochodami elektrycznymi: nagle Pekin stał się poważnym i skutecznym konkurentem Berlina, gdy chodzi o rynki europejskie. Oczywiście Niemcy umiejętnie grają na paru fortepianach, a więc na forum Parlamentu Europejskiego rożni niemieccy europosłowie, skądinąd ze zwalczających się ugrupowań angażowali się w różne mniej lub bardziej nieformalne struktury, np. Friends of Taiwan czy Friends of Free Tibet. Tak dla zachowania "balance of power", pewnej równowagi.
Niemcy i Francja wręcz ścigały się, kto zrobi z Pekinem szybsze i lepsze interesy. Kanclerz Niemiec zameldował się w ChRL kilka miesięcy przed przyjazdem lokatora Pałacu Elizejskiego.
Teraz pierwsza w historii Italii kobieta-premier podpisała włosko-chiński trzyletni plan współpracy, a także sześć nowych umów. Umowy te zresztą obejmowały bardzo różne obszary, w tym dwa bardzo ważne gdy chodzi o konkurencje Pekinu i Berlina: odnawialne źródła energii i pojazdy elektryczne. Jednak nie tylko o OZE i elektryki chodzi: także o przemysł lotniczy, stoczniowy i AI (sztuczna Inteligencja).
Jest to pierwsza wizyta Giorgii Meloni w Chinach, ale włoska premier zrobiła jak polski kulomiot Władysław Komar na Igrzyskach w Monachium w 1972: "Raz, a dobrze" (Polak na 6 prób miał tylko 1 bardzo dobrą, ale dzięki niej zdobył złoty medal).
UE narzeka na Chiny, zwłaszcza ustami von de Leyen, ale największe państwa Unii mają to w nosie i robią swoje.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.