"Jeśli skończył się Kaczyzm...". Wałęsa komentuje zwrot ws. TW Bolka
W listopadzie ubiegłego roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Lechowi Wałęsie. Zarzucono w nim byłemu prezydentowi, że 13 kwietnia 2016 roku Lech Wałęsa złożył fałszywe zeznania podczas przesłuchania w charakterze świadka w warszawskim oddziale Instytutu Pamięci Narodowej.
Rzecznik prokuratury Szymon Banna tłumaczył wówczas, że "fałszywe zeznania dotyczą złożenia podpisów na ponad pięćdziesięciu dokumentach, głównie na pokwitowaniach odbioru pieniędzy, ale i na zobowiązaniu do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, które znajdują się w aktach personalnych tajnego współpracownika o pseudonimie Bolek".
Sprawa "Bolka" wraca do prokuratury. Komentarz Wałęsy
Przed kilkoma tygodniami miał nastąpić sensacyjny zwrot w sprawie. "20 czerwca 2024 r. Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia zdecydował o zwrocie aktu oskarżenia" – czytamy. Jak zauważono w artykule, sąd zgodził się tym samym z Prokuraturą Okręgową w Warszawie, która ponad pół toku temu stwierdziła, że konieczne jest uzupełnienie materiału dowodowego. Praca nad tą sprawą ma być kontynuowana, jeśli odzyskanie brakujących teraz w aktach dokumentów okaże się możliwe.
Sprawę komentuje teraz sam zainteresowany. Lecha Wałęsa ocenia, że wszystko zależy od tego, czy w prokuraturze "skończył się Kaczyzm".
"Jeśli w prokuraturze skończył się Kaczyzm. To będzie czas na prawdę, a sprawcy tej prowokacji osądzeni. Jest wystarczająca ilość dowodów.
"Szafa Kiszczaka". Zeznania Wałęsy
Postępowanie, w którym były prezydent składał zeznania w roli świadka, wszczęto w lutym 2016 roku w związku z jego publicznymi wypowiedziami. Lech Wałęsa mówił wtedy, że odnalezione w domu ministra spraw wewnętrznych PRL Czesława Kiszczaka dokumenty zostały sfałszowane.
– Celem postępowania Instytutu Pamięci Narodowej było sprawdzenie, czy doszło do przestępstwa polegającego na podrobieniu dokumentów, oraz ustalenie ewentualnych sprawców tego czynu. Lech W. miał wówczas w śledztwie IPN status pokrzywdzonego – tłumaczył wówczas Szymon Banna.
Wałęsa zeznał wówczas, iż "nigdy nie podpisywał żadnego zobowiązania do współpracy, nigdy nie napisał ani nie podpisał żadnego donosu, ani nie podpisał żadnego pokwitowania odbioru pieniędzy". – Po okazaniu szeregu dokumentów znajdujących się w teczce tajnego współpracownika Lech W. zaprzeczył, aby sporządził albo podpisał którykolwiek z okazanych mu ponad pięćdziesięciu dokumentów. Jedynie w odniesieniu do jednego pisma znajdującego się w teczce tajnego współpracownika ps. Bolek, na którym to znajdują się odręczne zapiski z podpisem Lech W. – świadek zeznał, że z dużą dozą prawdopodobieństwa jest to jego pismo i podpis – mówił rzecznik prokuratury.
Tymczasem z kompleksowej analizy biegłych wynikało, iż na dokumentach figurują podpisy Lecha Wałęsy. – W konsekwencji uznano, że Lech W. składał fałszywe zeznania w toku postępowania Instytutu Pamięci Narodowej – podsumowywał Banna.