Wróblewski: Wiarygodność oskarżeń wobec Glapińskiego jest mała
DoRzeczy.pl: Przewodniczący Sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej, poseł Zdzisław Gawlik (KO) napisał na X, że komisja będzie rekomendowała postawienie prezesa NBP prof. Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. Co pan na to?
Bartłomiej Wróblewski: Nie jestem zdziwiony. To jest część strategii Platformy Obywatelskiej i koalicjantów, aby obok formowania komisji śledczych, stawiania zarzutów prokuratorskich kolejnym przedstawicielom opozycji, postawić przed Trybunałem Stanu tych, gdzie to formalnie możliwe. Ze względu na to, że nie mają ani 2/3 większości w Zgromadzeniu Narodowym, aby zrobić to wobec Andrzeja Dudy, ani większości 3/5 głosów w Sejmie do stawiania członków rządu, padło na prezesa NBP oraz przewodniczącego KRRiT. Rządzący starają się w tej sprawie pokazywać swoją sprawczość i wzmacniać wrażenie, że coś jest na rzeczy.
Przewodniczący Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej wskazuje, że komisja rekomenduje postawienie prezesa NBP przed TS. Jak to możliwe, skoro komisja jeszcze nie obradowała, nie zapoznała się z dokumentami?
Skoro siłą można zająć TVP, czy PAP, bez podstawy prawnej przejąć prokuraturę, uchwałami Sejmu uchylać orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, to i takie działanie mieści się w tej logice.
Tylko to są standardy trzeciego świata.
Słuszna uwaga. Mogę tylko powiedzieć, że rezultat tych wszystkich działań będzie przypominał sprawę Marcina Romanowskiego czy ks. Michała Olszewskiego. Taki sposób działania ma bowiem swoje ograniczenia. Im ich więcej tym częściej, sprawa po sprawie wszystko wskazuje na to, że rządzący będą się przewracać na kolejnych skórkach od banana. Przed sądami będą przegrywać, działają zbyt nachalnie, dominuje chęć realizacji politycznego planu zemsty, a nie argumenty prawne.
Oczywiście, można zadawać pytanie czy prezes Glapiński działał w okresie pandemii i inflacji zasadnie, czy nie. Jednak to jest ocena polityczna. Warto wskazać, że poprzednicy prezesa NBP, jak Hanna Gronkiewicz-Waltz, Leszek Balcerowicz czy Marek Belka byli znacznie bardziej polityczni niż prof. Glapiński, sprawowali ważne funkcje nie tylko państwowe, co partyjne. Gdyby stosować jedną miarę, to wszyscy musieliby być postawieni przed TS i oceniani w ten sam sposób. Tak się nie dzieje, więc wiarygodność oskarżeń wobec Glapińskiego jest mała. Podobnie nie stawia się przed sądami prezesów banków centralnych innych państw zachodnich, choć w ostatnich latach działali w sposób podobny co u nas – ratując w sytuacji nadzwyczajnej gospodarki swoich krajów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.