Wkrótce nazwiska polskich kandydatów na komisarza. Gra z prezydentem
Za tydzień nazwiska kandydatów na komisarzy europejskich rządów powinni znaleźć się na biurku przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen. Miała ona poprosić, aby każdy kraj zaprezentował po dwóch kandydatów w kluczu parytetu płci – jedną kobieta i jednego mężczyznę.
"Jak ustaliliśmy, na polskiej krótkiej liście znajduje się m.in. Krzysztof Hetman. To były minister rozwoju i technologii w rządzie Donalda Tuska, który po kilku miesiącach kierowania resortem zdecydował się na start w wyborach do Parlamentu Europejskiego" – podał Onet.
Szanse ma także Piotr Serafin, który obecnie jest ambasadorem Polski przy Unii Europejskiej. W 2010 r. był podsekretarzem stanu w MSZ, a po objęciu przez Janusza Lewandowskiego teki komisarza ds. budżetu, został szefem jego gabinetu. Według portalu pod uwagę brany jest też były poseł na Sejm i do PE Krzysztof Lisek. Ma mieć świetne relacje w krajach potencjalnego rozszerzenia.
To premier Donald Tusk wskaże kandydata na komisarza.
Wojna z prezydentem?
– Oczywiście odbywają się rozmowy w ramach rządu i konsultacje ze wszystkimi koalicjantami, ale nie ukrywam, że ostatnie słowo będzie miał w tej sprawie premier Donald Tusk. To rząd wskazuje kandydata na komisarza – zaznacza wiceszef MSZ Andrzej Szejna.
Co na to prezydent? Przypomnijmy, że zgodnie z tzw. ustawą kompetencyjną, prezydent Andrzej Duda powinien opiniować kandydatów na europejskie stanowiska. – Ustawa kompetencyjna w tym zakresie z gruntu prawa jest niekonstytucyjna. Pan prezydent nie ma uprawnień do akceptacji jakichkolwiek kandydatek i kandydatów na funkcje tego typu jak komisarz czy sędzia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej rekomendowanych przez polski rząd. W mojej ocenie prawo, które jest sprzeczne z prawem, nie obowiązuje. Rząd nie może naruszać konstytucji, wykonując prawo uchwalone przez PiS, które tę konstytucję łamie – tłumaczy wiceminister Szejna.
"Ale nie wszyscy podzielają ten pogląd. W Trzeciej Drodze panuje przekonanie, że wojna między prezydentem a rządem jeszcze bardziej utrudni codzienne funkcjonowanie państwa. Zwłaszcza kiedy weźmie się pod uwagę zapowiadaną na jesień ofensywę legislacyjną" – czytamy.