"Nieroztropny projekt". Szykuje się nowy spór w rządzie?
O koncepcji skrócenia czasu pracy minister rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk mówiła w jednym z wywiadów na początku sierpnia.
Z przekazanych wówczas informacji, że w resorcie trwają analizy dotyczące tego, czy lepszy byłby 4-dniowy tydzień pracy czy 7-godzinny dzień pracy. Co więcej, zmiany te pilotażowo wprowadził Urząd Miasta Leszna. Minister zapewniła, że kierowany przez nią resort chce podejść do tej sprawy "bardzo poważnie, z dużą odpowiedzialnością, której taka rewolucyjna zmiana wymaga".
Paszyk: Nie poprę tego rozwiązania
Przeciwko skróceniu tygodnia pracy protestuje minister rozwoju i technologii Krzysztof Paszyk. Stwierdził, że "kategorycznie" nie poprze takich zmian.
– Polscy przedsiębiorcy zasługują na wsparcie, a nie na kolejne utrudnienia. Proszę sobie wyobrazić, jak mają konkurować ze swoimi niemieckimi, czeskimi konkurentami, mając takie obciążenie. Nie wyobrażam sobie, jak będą polskie szpitale, szkoły funkcjonować, kiedy tak naprawdę o 1/4 zmniejszy im się zasób kadrowy – stwierdził na antenie TVN24.
Minister deklarował, że chce, aby kierowany przez niego resort był "ministerstwem polskich przedsiębiorców", ponieważ są oni "solą polskiej gospodarczej ziemi" i po 8 latach rządów Zjednoczonej Prawicy "zasługują na jasne, konkretne sygnały o wsparciu, lub co najmniej nie przeszkadzaniu". Paszyk uważa, że wprowadzenie 4-dniowego tygodnia pracy w konsekwencji pogorszy sytuację pracowników.
– Nieroztropne projekty, które będą destabilizowały sytuację na rynku pracy do tego doprowadzą. Dzisiaj (...) mamy rynek pracownika, mają Polacy ten komfort, że mogą rozglądać się dzisiaj za ofertami pracy i tych ofert jest pod dostatkiem. Natomiast jeżeli my dalej będziemy godzić w sytuację firm, to doprowadzimy do tego, że ten rynek pracy bardzo diametralnie nam się skurczy – wyjaśnił polityk PSL.