Prof. Grabowska: Ustawodawca nie przewidział, że szef rządu może zmienić zdanie
DoRzeczy.pl: Czy premier Donald Tusk miał prawo wycofać podpis pod kontrasygnatą dotyczącą Izby Cywilnej SN?
Prof. Genowefa Grabowska: Nie, ponieważ kontrasygnata jest jedynie informacją dla prezydenta, że premier dowiaduje się o tym, co on zamierza zrobić i się temu nie sprzeciwia. W momencie, kiedy premier złożył kontrasygnatę, prezydent rozpoczął procedurę, którą jest przyjęcie zgody premiera do wiadomości, ogłoszenie decyzji poprzez wydanie postanowienia. Postanowienie o treści zaakceptowanej przez premiera kontrasygnatą zostało opublikowane w Monitorze Polskim. W ten sposób kontrasygnata premiera została skonsumowana. Nie można odwołać czegoś, co już zostało – brzydko mówiąc – zużyte do wydania tego aktu. Z tego wywodzi się skrócony przekaz, że kontrasygnaty się nie wycofuje, nie ma ku temu stosownych procedur.
Co byłoby, gdyby premier pierwotnie nie podpisał tej kontrasygnaty?
Gdyby nie podpisał, to by mówiono, że prezydent postąpił wbrew Konstytucji RP, ponieważ nie poinformował premiera, nie zasięgnął takiej informacji, czyli zadziałałby nie tak, jak Konstytucja sobie tego życzy. Jednak prezydent to zrobił, a premier przyjął to do wiadomości i potwierdził swoim podpisem. Ustawodawca jednak nie przewidział tego, że szef rządu może zmienić zdanie. Uznano, że premierem jest człowiek na tyle dojrzały, samodzielny i odpowiedzialny, że świadomie podejmuje decyzje i wie, co podpisuje, dlatego nie trzeba wprowadzać takich przepisów, jak włączenie do Konstytucji furtki do zmiany zdania.
Czy premierowi grożą w przyszłości jakieś konsekwencje prawne? Politycy PiS mówią np. o Trybunale Stanu.
U polityków niemal każde przewinienie kwalifikuje się pod Trybunał Stanu, ale to nie jest takie proste. Konstytucja, czy ustawa o Trybunale Stanu bardzo enigmatycznie i ogólnie wskazują przewiny, które mogą doprowadzić takie osoby jak prezydent, czy premier przed TS. Kontrasygnata mieści się w ramach ogólnych kompetencji premiera, wynika z obowiązku współpracy premiera z głową państwa. Jest potrzebna, aby w określonych prawem sytuacjach było wiadomo, że decyzja prezydenta ma wsparcie szefa rządu. Brak kontrasygnaty premiera uniemożliwia prezydentowi dalsze procedowanie w trybie konstytucyjnym. W tej konkretnej sytuacji, premier mógł wcześniej zasygnalizować prezydentowi swoje wątpliwości. Natomiast wycofanie już „skonsumowanej” kontrasygnaty – i to po burzliwym spotkaniu z częścią sędziów – jest odbierane, jako rezultat presji tego środowiska. A to już naruszenie trójpodziału władz i bardzo zły sygnał dla społeczeństwa.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.