Obywatele drugiej kategorii i delegalizacja partii. Co oznacza "demokracja walcząca"?
– Pewnie jeszcze nie raz popełnimy błędy albo popełnimy czyny, które według niektórych autorytetów prawnych będą niezgodne albo nie do końca zgodne z zapisami prawa, ale nas nic nie zwalnia z obowiązku działania każdego dnia – stwierdził Tusk. Premier podkreślił, że konieczne jest działanie w kategoriach "demokracji walczącej".
Słowa premiera komentuje mecenas Bartosz Lewandowski. Jego zdaniem z zapowiedzi premiera wynika, że szeroko pojętej prawicy w Polsce, należy odebrać prawa obywatelskie.
"Nie powinno nam być do śmiechu. Wczoraj premier Donald Tusk otwarcie wskazał, że jesteśmy w fazie realizacji „demokracji walczącej”. Niektórzy być może myśleli, że to jakieś określenie wymyślone przez szefa rządu. Otóż nie" – dodaje.
Tusk szuka wroga?
Lewandowski wskazuje, że koncepcja demokracji walczącej powstała w 1937 r. i była popularyzowana przez politologa Karla Loewensteina.
"Koncepcja „demokracji walczącej” zakłada, że demokracje liberalne powinny podejmować niezbędne kroki każdego rodzaju (nawet niezgodne z konstytucją) wobec tych osób, zrzeszeń czy partii politycznych, które – w ramach dyskursu publicznego – formułują hasła kwestionujące zasady demokracji liberalnej" – napisał.
Kto jednak będzie oceniał, które hasła czy działania zagrażają demokracji liberalnej? "Oczywiście ten kto ma odpowiednią do tego siłę, czyli rząd" – wskazuje mecenas.
Uzasadnienie przemocy
"Demokracja walcząca" w teorii ma gwarantować wolność, ale w praktyce służy uzasadnieniu przemocy i "pozbawianie praw obywatelskich tych obywateli, których poglądy zagrażają rządom „elit liberalnych” czy rewolucyjnej lewicy". Lewandowski wskazuje, że te działania kreują obywateli drugiej kategorii.
Mecenas ponadto przypomniał artykuł prof. Tadeusza Koncewicza „Demokracja walcząca w obronie konstytucji”, w którym padały argumenty za delegalizacją partii politycznych, które mogą wprowadzić porządki niezgodne z Konstytucją, jak również za delegalizacją Marszu Niepodległości.
"Skoro zatem rządzący wchodzą w fazę „demokracji walczącej”, nie powinniśmy dziwić się przejmowaniem przy użyciu siły i ze złamaniem Konstytucji instytucji państwa. To preludium tego, co jest już postulowane" – podkreśla w zakończeniu mecenas Lewnadowski.