Czy wyznania Melanii Trump pomogą jej mężowi wygrać wybory? Ryzykowna gra byłego prezydenta
Powód pierwszy jest najbardziej oczywisty. Książka ukazuje się na rynku 8 października, na kilka tygodni przed wyborami prezydenckimi. Kwestia tzw. prawa do aborcji, a więc prawa kobiet do zabijania poczętych dzieci była jednym z jej najważniejszych tematów kampanii. Radykalną aborcjonistką jest kandydatka demokratów, Kamala Harris, która jako pierwsza w historii wiceprezydent USA odwiedziła jedna z klinik Planned Parenthood, sieci zajmującej się wykonywaniem aborcji. Nie ma niemal dnia, a ostatnio i godziny, żeby Harris nie atakowała obrońców życia i nie głosiła pochwały aborcji.
Donald Trump zajmował w tej sprawie w ciągu ostatnich miesięcy stanowisko ostrożne i wymijające. Początkowo prezentował się jako obrońca życia. Miał do tego właściwy mandat. Jest prawdą, że dzięki jego nominacjom sędziowskim Sąd Najwyższy orzekł, że nie istnieje, jako to głoszono od 1973 roku, żadne powszechne prawo do aborcji, wiążące wszystkie stany. Jednak w miarę trwania kampanii robił wrażenie jakby coraz bardziej odcinał się do postawy pro life. Niedawno zadeklarował nawet, że w żadnym razie nie zamierza dążyć do wprowadzenie powszechnego, federalnego zakazu zabijania nienarodzonych dzieci podczas swojej drugiej kadencji. Czy słowa Melanii, która zadeklarowała się jako zwolenniczka tzw. prawa do aborcji, a więc w istocie poparła stanowisko konkurenta Trumpa, wiceprezydent Kamali Harris, są kolejnym krokiem na drodze do odcinania się od wizerunku obrońcy życia? A jeśli tak to czy pomogą one faktycznie byłemu prezydentowi?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.