Sprawca karambolu na S7 zabrał głos. "Nie jestem w stanie tego wytłumaczyć"

Dodano:
W wypadku na obwodnicy Gdańska zginęły cztery osoby Źródło: Facebook / Ochotnicza Straż Pożarna w Lublewie Gdańskim
Nie wiem, co się zadziało – mówi kierowca tira, który spowodował tragiczny karambol na trasie S7. Do tragedii doszło w piątek 18 października.

Do karambolu doszło na remontowanym odcinku drogi ekspresowej S7 w okolicach Gdańska. Zderzyło się 21 samochodów: 18 osobowych i trzy ciężarowe. Kierowca samochodu ciężarowego Mateusz M. z dużą siłą uderzył w tył stojących aut. W wyniku wypadku zginęło czworo dzieci: 7-letni Nikodem, 10-letni Mikołaj, 12-letni Tomek i 9-letnia Eliza.

Kierowca tira w rozmowie z reporterką "Faktów" TVN przyznał: – Gdybym mógł cofnąć czas, to zrobiłbym cokolwiek innego.

Sprawca tragedii mówi, że nie rozumie, jak wszystko się wydarzyło. – Głuchy dźwięk rozbijanych aut, jedno za drugim. Oczywiście, że nikomu nie chciałem krzywdy zrobić. Sam przed sobą nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. Nie wiem, co się zadziało – opowiada. Wiadomo, że w chwili zdarzenia mężczyzna był trzeźwy.

Do karambolu odniosła się również żona mężczyzny: – Nasza córka jest w wieku tamtych dzieci i, patrząc na nią nawet, od razu myślimy o nich.

Kobieta zaznacza, że zna imiona zmarłych dzieci i razem swoim mężem prosi o wybaczenie. – My jesteśmy rodzicami, którzy też pochowali dziecko, i wiem, że nie ma takich słów, które przyniosą ulgę. Być może kiedyś znajdą w sobie tyle siły, żeby spróbować w pewnym sensie nam wybaczyć – wyjaśnia.

Sprawca karambolu na S7 na wolności. Jest zażalenie

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Mariusz Duszyński poinformował, że śledczy złożyli zażalenie na postanowienie sądu o niezastosowaniu tymczasowego aresztowania wobec 37–latka, podejrzanego o spowodowanie katastrofy drogowej na S7. W wyniku wypadku zginęło czworo dzieci, a 15 osób zostało rannych.

Po wypadku policja zatrzymała 37–letniego kierowcę ciężarówki. Mężczyzna usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów. Sprawcy grozi do 15 lat więzienia.

20 października prokuratura złożyła wniosek do sądu o tymczasowe aresztowanie Mateusza M. na trzy miesiące. Sąd Rejonowy w Gdańsku nie przychylił się jednak do tego wniosku i wydał postanowienie o zastosowaniu dozoru policyjnego. Teraz podejrzany musi stawiać się we właściwym komisariacie policji siedem razy w tygodniu.

Źródło: TVN/PAP
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...