Sandu wygrała w Mołdawii. Pieskow: Wybory nie były uczciwe
W niedzielę w Mołdawii odbyła się druga tura wyborów prezydenckich. Prozachodnia i proeuropejska Maia Sandu wygrała pierwszą turę. W drugiej uzyskała 55,35 proc. poparcia. Drugie miejsce zajął były prokurator generalny Alexander Stoianoglo (44,67 proc.). Wynik wyborów prezydenckich w Mołdawii skomentował premier Donald Tusk. "Mimo agresywnej i masywnej ingerencji Rosji w mołdawskie wybory prezydenckie Maia Sandu najprawdopodobniej pokonała faworyta Moskwy. Miejmy nadzieję, że ten trend utrzyma się przez najbliższe dni i miesiące także w innych krajach" – napisał.
Wiadomo też, jak do sprawy podchodzi Rosja. – Wybory te nie były ani demokratyczne, ani uczciwe, były pełne manipulacji wyborczych – stwierdził w rozmowie z państwową agencją RIA Nowosti rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Tak skomentował głosowania w Mołdawii.
Próby podważania zwycięstwa Sandu
Według amerykańskiego think-tanku ISW, wpływowe osoby powiązane z Kremlem rozpoczęły kampanię propagandową, która ma podważyć zwycięstwo prezydent Mołdawii Mai Sandu.
"Prorosyjskie grupy opozycyjne i urzędnicy usiłowali podważyć zwycięstwo Sandu: Mołdawska Partia Socjalistyczna nazwała ją 'nielegalną prezydent', prokremlowski mołdawski oligarcha Ilan Shor twierdził w rosyjskiej telewizji państwowej Rossija-24, że opozycja ma 'dowody' na powszechne fałszerstwa na korzyść Sandu, a prokremlowski były prezydent Mołdawii Igor Dodon powiedział TASS, że Sandu wygrała tylko dzięki głosom diaspory" – opisuje ISW.
Rosyjska przestrzeń informacyjna, w tym rosyjscy milblogerzy, powtórzyli te tezy, twierdząc, że wybory były kontrolowane przez "europejskich biurokratów" i że Mołdawianie nie mieli kontroli nad przebiegiem głosowania. ISW wcześniej informowało o systematycznych wysiłkach Rosji, aby ingerować w wybory w Mołdawii i utrudnić referendum w sprawie akcesji kraju do UE.