Eksperci nie mają złudzeń. Polsce grozi kryzys energetyczny
Według raportu Polskich Sieci Elektroenergetycznych, który został przedstawiony rządowi, już za dwa lata w kraju może zbraknąć mocy do produkcji prądu elektrycznego. Braki mogą osiągnąć 4,2 GW w 2026 r., a w 2034 r. wzrosnąć do niepokojących 9,4 GW. PSE wskazują, że rozwiązaniem mogłoby być przedłużenie działalności elektrowni węglowych oraz inwestycje w elektrownie gazowe.
Jak zapobiec kryzysowi?
Raport wskazuje, że budowane obecnie elektrownie gazowe o mocy 4,5 GW mogą nie wystarczyć, aby zapobiec katastrofie. W perspektywie kilku lata może zaistnieć konieczność wybudowania kolejnych tego typu obiektów o mocy 3 GW. Kolejnym rozwiązaniem może być przedłużenie po 2030 roku działalności tradycyjnych elektrowni węglowych. Innym rozwiązaniem, które z pewnością przyczyniłoby się do poprawy stabilności polskiego systemu energetycznego, jest budowa elektrowni atomowej. Jak jednak podkreśla "Rzeczpospolita", która opisuje raport PSE, nawet taka strategia może okazać się zbyt optymistyczna, przez co już za kilka lat konieczne będzie poszukiwanie alternatywnych źródeł energii.
Eksperci wskazują, że raczej nie będą to odnawialne źródła energii. Bo chociaż OZE stanowią w tej chwili już prawie połowę mocy produkcyjnej, to jednak ich udział w faktycznej produkcji energii elektrycznej to zaledwie 28 proc. Wniosek jest prosty: OZE nie mogą samodzielnie zagwarantować stabilności dostaw prądu.
PSE apelują, aby w najbliższych latach podjąć decyzje, które z jednej strony pomogą utrzymać dotychczasowe moce produkcyjne, a z drugiej będą stymulować powstawanie nowych. Po 2030 roku konieczne będzie stworzenie nowego systemu wspierającego elastyczność energetyczną dedykowanego m.in. magazynom energii. Dofinansowania będą także potrzebowały powstające i planowane elektrownie gazowe, które w przyszłości będą mogły przestawić się na spalanie wodoru.