Sachajko: Niemcy chcą ratować swoją gospodarkę kosztem Europy
DoRzeczy.pl: Prawo i Sprawiedliwość chce, żeby Polska poobnie jak Francja, sprzeciwiła się podpisaniu umowy pomiędzy UE a krajami Mercosur. Zdaniem PiS umowa uderzy mocno w polskich rolników. Jak pan ocenia tę sprawę?
Jarosław Sachajko: Od kilku miesięcy zwracam uwagę politykom koalicji rządzącej, że umowa UE-Mercosur jest korzystna tylko dla Niemiec.
Dlaczego?
Niemcy widząc, że tracą rynek europejski, amerykański oraz chiński, szukają nowego rynku zbytu dla swojego przemysłu samochodowego, ciężkiego oraz chemicznego. Skoro w jedną stronę będą płynąć kontenery z samochodami i chemią, to w drugą muszą płyną kontenery z żywnością. Niemców nie interesuje europejskie rolnictwo, nasze bezpieczeństwo i suwerenność żywnościowa, tylko stawiają wszystko na jedną kartę, na swój przemysł. Bardzo szybko to odbije się rykoszetem na europejskim, w tym polskim rolnictwie.
Mam nadzieję, że PSL, który ma dbać o rolników, gdyż to jest elektorat tej partii, przy zgodzie premiera Donalda Tuska na podpisanie umowy opuści koalicję. Jeśli będzie zgoda PSL na trwanie w tej koalicji, to będzie można uznać, że jest to kolejna zdrada rolników. W tym tygodniu Solidarność Rolników Indywidualnych ogłosiła przed Kancelarią Premiera pogotowie strajkowe. Jeden z punktów tego pogotowia dotyczy braku zgody na podpisanie umowy z Mercosurem.
Jak pan ocenia fakt, że powstaje fundusz kompensacyjny, który ma wyrównać straty, które mogą ponieść rolnicy z uwagi na podpisanie umowy. Przecież to całkowicie nielogiczne. Kto takie umowy podpisuje?
Niemcy zrobią wszystko, żeby uratować swoją gospodarkę. Tylko, dlaczego wszyscy mamy za to płacić? Fundusz kompensacyjny tak naprawdę niczego nie kompensuje. Jeżeli stracimy unikalne umiejętności hodowli zwierząt, czy produkcji roślinnej, to nie odzyskamy ich. W założeniu będzie tak to zrobione, że pieniądze rolnicy otrzymają przez dwa, może trzy lata, a dalej już ich nie będzie. Pieniądze biorą się pracy, a nie z funduszów kompensacyjnych lub zasiłków. Rolnicy chcą pracować, bo wiedzą, że fundusze kompensacyjne prędzej czy później się skończą.
Mamy również zapowiedź większej liberalizacji handlu z Ukrainą. Można powiedzieć, że niemal nic, co władze UE obiecywały przed czerwcowymi wyborami do PE nie sprawdziło się.
Przed wyborami do PE urzędnicy unijni mówili, że nie musimy się martwić, bo nie będzie umowy z Mercosurem, nie będzie liberalizacji handlu z Ukrainą itd. Niestety, część rolników i wyborców nabrała się na te obietnice, podobnie jak na obietnice koalicji rządzącej w Polsce. Teraz, gdy dostali władzę w PE i Sejmie, działają inaczej niż obiecywali. Jako Kukiz’15/Wolni Republikanie przypominamy nasze postulaty programowe dotyczące wpływu na rządzących poprzez obligatoryjne referenda, tak żeby samobójcze dla naszego rolnictwa czy gospodarki działania rządzących można było zatrzymać. Zwracam również uwagę, iż możemy dużo zrobić, aby zabezpieczyć polski rynek sami, jako posłowie w Sejmie. Zposłami PiS złożyłem w tej kadencji Sejmu już kilkanaście projektów które w mojej ocenie są potrzebne, w tym projekt dotyczący "Lokalnej półki”, który pomógłby zabezpieczyć nasz rynek przed zalewem żywności z zewnątrz. Niestety, ustawa dalej jest blokowana w Sejmie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.