Policjanci mają dość Ostatniego Pokolenia. "My zatrzymujemy, a sądy dają śmieszne kary"

Dodano:
Patrol policji, zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Leszek Szymański
Ostatnie dni to wzmożona działalność aktywistów z Ostatniego Pokolenia. Policjanci mają dość sytuacji, w której sądy wymierzają symboliczne kary.

W ostatnich dwóch tygodniach klimatyści z Ostatniego Pokolenia wzmogli utrudniające życie mieszkańcom Warszawy blokady. Siadają na środku ruchliwych ulicach, w godzinach szczytu, i w ten sposób – jak twierdzą – alarmują o zbliżającej się katastrofie klimatycznej. Często takie blokady próbują usunąć sami kierowcy, którzy nie mogą dotrzeć do pracy lub do domu. W miejscach akcji pojawia się też policja.

– My ich zatrzymujemy, a sądy dają im śmieszne kary, które nikogo nie odstraszają od podejmowania kolejnych takich działań. Dlatego oni za chwilę wracają i znowu utrudniają życie zwykłym mieszkańcom, powodując zagrożenia dla życia i zdrowia – mówi Onetowi jeden z funkcjonariuszy, który chce pozostać anonimowy.

Inny dodaje, że niskie wyroki sądów sprawiają, że "krew go zalewa". – Gdyby wsadzić tych ludzi do aresztu za zakłócanie porządku publicznego, to może zrozumieliby, czym jest łamanie prawa. Albo gdyby ich rodzice musieli zapłacić za nich kilkadziesiąt tys. zł kary, to może uświadomiliby sobie, co robią ich dzieci. Inaczej nasze działania to jak syzyfowa praca: my ich zatrzymujemy, sąd traktuje ich łagodnie, więc następnego dnia wracają. I tak w kółko. A cierpią na tym zwykli ludzie, a nie politycy, od których zależą decyzje w sprawie klimatu – stwierdza.

W tym roku aktywiści ponad 50 razy zablokowali ruch w Warszawie. "Stołeczni funkcjonariusze zainicjowali 335 czynności wyjaśniających w sprawach o popełniane przez nich wykroczenia (wg danych na 2 stycznia br.). W toku jest 196 spraw. Do sądu skierowano 134 wnioski o ukaranie. Rozstrzygnięcia zapadły w 61 sprawach" – czytamy. Onet podaje, że 25 spraw zakończonych prawomocnie zostało karą grzywny w wymiarze od 100 do 1 tys. zł. 19 osób otrzymało karę nagany. Tylko jedna zakończyła się wyrokiem miesiąca ograniczenia wolności (prace społeczne w wymiarze 40 godzin).

Policjant: Może dojść do tragedii

– Najczęściej wnioski do sądu dotyczą takich wykroczeń, jak niestosowanie się do znaków (np. zakazu ruchu pieszych czy do sygnalizatorów świetlnych), tamowanie i utrudnianie ruchu na drodze publicznej, niestosowanie się do poleceń policji. Niektóre są procedowane są w kierunku zakłócenia ładu i porządku publicznego – wyjaśnia mł. asp. Jakub Pacyniak z komendy policji w Śródmieściu.

– My reagujemy w każdej takiej sytuacji, która jest zagrożeniem dla życia i zdrowia. I nie chodzi tylko o problemy z przejazdem karetek pogotowia, bo często zdarza się, że ludzie prywatnymi samochodami wiozą kogoś z rodziny do lekarza, ale nie mogą do niego dotrzeć, bo utykają w gigantycznym korku spowodowanym przez aktywistów. A w takich przypadkach często liczą się nawet sekundy – podkreśla w rozmowie z Onetem mł. insp. Robert Szumiata, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.

Funkcjonariusz zwraca uwagę, że aktywiści nie tylko utrudniają ruch, ale też stwarzają "ogromne zagrożenie dla ich samych". Jak ocenia, może się to skończyć tragedią.

Źródło: Onet.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...