Duda zabrał Włoszczowskiej miejsce w MKOl? Sportsmenka wyjaśnia
Nie milkną echa czwartkowej uchwały Zarząd Polskiego Komitetu Olimpijskiego (PKOl), w której zarekomendowano kandydaturę Andrzeja Dudy na członka Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Premier Donald Tusk i minister sportu Sławomir Nitras zarzucili prezydentowi, że podebrał miejsce w MKOl wybitnej sportsmence Mai Włoszczowskiej. Wpis szefa rządu spotkał się z natychmiastową reakcją internautów, którzy zarzucili szefowi rządu wprowadzanie Polaków w błąd.
Włoszczowska zabiera głos
Teraz do spawy odniosła się sama Włoszczowska. Była zawodniczka przypomniała, że wśród MKOl jest 15 sportowców (członków komisji zawodniczej, do której należy także ona sama), 15 przedstawicieli federacji międzynarodowych, 15 przedstawicieli komitetów olimpijskich oraz maksymalnie 70 członków niezależnych, czyli takich, których członkostwo nie jest uzależnione od pełnienia jakiejkolwiek funkcji.
Każdy kraj może mieć tylko jednego przedstawiciela w grupie członków niezależnych. Kandydat, który chce zostać członkiem MKOl musi zostać zweryfikowany przez komisję wyborczą, a potem zatwierdzony przez zarząd i uzyskać odpowiednią liczbę głosów na sesji Komitetu.
"Moja kadencja w komisji zawodniczej i związane z nią członkostwo w MKOl kończy się w 2028 roku. Nie chcę w tej chwili spekulować na temat mojej potencjalnej przyszłości w strukturach MKOl, gdyż jest na to za wcześnie. Póki co skupiam się na pracy na rzecz zawodników i ruchu olimpijskiego" – podkreśliła była dwukrotna wicemistrzyni olimpijska.
Duda członkiem honorowym
Doradca Prezydenta RP Łukasz Rzepecki wyjaśnił, że Andrzej Duda został zgłoszony do MKOl jednak na funkcję członka honorowego. Stanowisko to, jak mówił, jest od czasu śmierci Ireny Szewińskiej nieobsadzone. Jak podkreślił, nie przysługuje za nie wynagrodzenie. Oznacza to, że, wbrew temu co napisał Tusk, Duda nie zabierze nikomu stanowiska. Przypomniał tu również, że Maja Włoszczowska, którą prawdopodobnie miał na myśli premier, jest na "stanowisku etatowym".
– Premiera Tuska zżera zazdrość. Widać, że premier po roku nieudolnych rządów chciałby po raz kolejny czmychnąć do Europy, ale tam też poznali się na jego talentach – ocenił Rzepecki.