PiS: Ta ustawa zabije wolność słowa. Chodzi im o wywołanie efektu mrożącego
W czwartek Sejm proceduje m.in. projekt tzw. ustawy antyhejterskiej proponowanej przez Polskę 2050 i Polskie Stronnictwo Ludowe. Negatywne stanowisko wobec projektu wyrazili politycy Konfederacji, przekonując m.in., że doprowadzi on do "kompletnego paraliżu sądownictwa" oraz posłowie Prawa i Sprawiedliwości.
W projekcie założono trzy specjalne tryby postępowania cywilnego. Pierwszy dotyczy osób, których tożsamość jest znana, drugi osób anonimowych, czyli takich, których tożsamości nie znamy (instytucja ślepego pozwu), a trzeci dostawców usług cyfrowych, które pomimo prawomocnego orzeczenia sądu mówiącego, że zamieszczone zostały treści nieprawdziwe, nie usuwają tych treści. Wówczas roszczenie w trybie uproszczonym będzie mogło być skierowane przeciwko dostawcy usług cyfrowych.
PiS: Koalicji chodzi o kontrolowanie internetu
Poseł PiS Grzegorz Lorek zwrócił uwagę, że dawno nie spotkał się z sytuacją, w której wszystkie opinie do projektu są negatywne. – Rodzi się pytanie, kto pisał ten projekt? – podkreślił.
– Proponowana ustawa, która rzekomo ma ułatwić dochodzenie roszczeń cywilnoprawnych w przypadku naruszenia dóbr osobistych w internecie, jest właściwie kagańcem. Jak to zostało już powiedziane przez przedstawicielkę koalicji rządzącej, zaiste jest to kontrolowanie internetu. Pod pozorem ochrony przed krzywdzeniem, kłamstwami czy obelgami, ustawa zabije wolność słowa – ocenił poseł, argumentując, że eksperci opiniujący projekt zwrócili uwagę na wywołanie efektu mrożącego przed publikowaniem informacji.
Efekt mrożący
– O nieuchronnym wywołaniu efektu mrożącego i zabiciu wolności słowa mówi nawet Amnesty International. I taki jest prawdziwy cel tej autorów tej ustawy. [...] Nie macie żadnego programu dla rozwoju Polski, żadnych wartości i idei. Wasza władza opiera się wyłącznie na propagandzie i sztucznym podtrzymywaniu dobrego wrażenia – zwrócił się do parlamentarzystów koalicji Lorek, dodając, że dlatego chcą się teraz zająć wyeliminowaniem krytyki z internetu.
– Wolność słowa w internecie, gdzie obnażane są wasze oszustwa, gdzie zwykli ludzie pokazują wasze niespełnione obietnice, nieistniejące konkrety, jest dla was największym zagrożeniem. Nie macie nad nimi żadnej kontroli, dlatego chcecie to ograniczyć, a wręcz zniszczyć – powiedział poseł PiS.
Lorek złożył wniosek o odrzucenie projektu ustawy w pierwszym czytaniu.
Na czym polega ślepy pozew?
Projekt ustawy antyhejterskiej przewiduje wprowadzenie do Kodeksu postępowania cywilnego przepisów dopuszczających postępowanie w sprawie ochrony dóbr osobistych w sytuacji jeżeli do ich naruszenia doszło w internecie. Chodzi o postępowanie przeciwko osobom o nieznanej tożsamości. Osoba, która twierdzi, że została dotknięta hejtem będzie miała prawo złożenia do sądu tzw. ślepego pozwu.
Sprawy mają być prowadzone w sądach okręgowych. W myśl projektu poszkodowany w pozwie, zamiast imienia i nazwiska albo nazwy pozwanego, ma wskazywać "osobę nieznaną", wszystkie ewentualne informacje, jakie o nim posiada, a także dowody w postaci zrzutów ekranów.
Ślepy pozew powinien ponadto zawierać m.in. oznaczenie usługodawcy, za pośrednictwem którego doszło do rzekomego naruszenia dóbr osobistych oraz wskazanie w jaki sposób miało do tego dojść. W szczególności chodzi o podanie publikacji naruszającej dobra osobiste wraz z jej godziną i datą. Jeśli będzie to możliwe należy także podać nazwę profilu lub login pozwanego, także adresu URL.
Po złożeniu pozwu sąd w ciągu siedmiu dni będzie mógł wystąpić z żądaniem do usługodawcy, za pośrednictwem którego doszło do naruszenia dóbr osobistych, o nadesłanie wszystkich posiadanych danych pozwanego oraz o wskazanie danych przedsiębiorcy telekomunikacyjnego, będącego dostawcą systemu teleinformatycznego, by także od tego przedsiębiorcy uzyskać dane pozwanego.
W sytuacji, gdyby dany podmiot nie przekazał tych informacji, sąd będzie mógł nałożyć na niego grzywnę w wysokości od 100 tys. do miliona złotych.