USA wywierają presję na Serbów. Chcą radykalnego ruchu
W połowie grudnia prezydent Serbii Aleksandar Vučić oświadczył, że Stany Zjednoczone i Wielka Brytania wkrótce nałożą sankcje na serbską spółkę naftową NIS, w której rosyjski Gazprom posiada ponad 50 proc. udziałów. Koncern został uderzony najnowszymi sankcjami, ogłoszonymi w ostatnich dniach prezydentury Joe Bidena.
– USA żądają całkowitego wycofania rosyjskiego kapitału z NIS. Nie dopuszczają możliwości znajdowania się w rosyjskich rękach 49 proc. lub mniej akcji. Rosjanie muszą opuścić koncern – powiedział prezydent Serbii. Polityk podkreślił, że "jego kraj nie jest nieprzyjacielem Rosji i nie chce przejmować jej mienia". Jednocześnie Vucić dodał, że planuje w tej sprawie rozmowę telefoniczną z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem.
Przywódca określił nowe sankcje jako "najcięższe dotąd sankcje które dotknęły jakąkolwiek firmę działającą w Serbii". Zapewnił przy tym, że "nie należy obawiać się jakichkolwiek niedoborów czy katastrofy gospodarczej".
Amerykańskie restrykcje mają uniemożliwić kupno rosyjskiej ropy i gazu od największych rosyjskich firm za dolary.
Serbska spółka NIS ma Gazprom wśród swoich udziałowców od 2008 roku. Obecnie Gazprom i Gazpromnieft łącznie posiadają 56,15 proc. akcji spółki, przy czym prawie 30 proc. jest własnością państwa serbskiego.
Zależność od Kremla
Serbia pozostaje zależna od rosyjskich zasobów energetycznych. Gazprom jest jedynym dostawcą gazu w kraju i większościowym właścicielem obu rurociągów, którymi transportowany jest gaz z Rosji.
– Prowadzimy rozmowy z Rosją, aby ewentualnie zmniejszyć udziały do mniej niż 50 proc., abyśmy mogli kupić resztę – wskazał w grudniu prezydent Serbii dodając, że planuje również przeprowadzić rozmowy ze stroną amerykańską, żeby sprawdzić, czy istnieje pole do kompromisu.