Wybór kanclerza. Merz nie składa broni
W tajnym głosowaniu kandydaturę Merza poparło we wtorek (6 maja) 310 posłów do Bundestagu. Przeciwko było 307. Większość, której potrzebował, wynosiła 316 głosów. Oznacza to, że do wymaganej większości zabrakło zaledwie 6 głosów, choć po tym, jak w poniedziałek CDU, CSU i SPD podpisały umowę koalicyjną, wybór Merza na kanclerza wydawał formalnością.
Przewodnicząca Bundestagu Julia Kloeckner poinformowała po głosowaniu, że przerywa posiedzenie, aby ugrupowania parlamentarne mogły się skonsultować i ustalić dalsze postępowanie.
Brak większości przy wyborze kanclerza zdarzył się po raz pierwszy w historii Republiki Federalnej. Niemieckie media informują o "politycznym trzęsieniu ziemi" i "dotkliwej porażce Merza".
Drugie podejście Merza
Jak poinformował lider klubu parlamentarnego CDU/CSU Jens Spahn, na wniosek koalicji CDU, CSU i SPD Friedrich Merz ponownie podda swoją kandydaturę pod głosowanie.
– Będzie druga tura głosowań – zaznaczył Spahn.
Polityk podkreślił, że w klubach trwa właśnie dyskusja nad terminem głosowania. Kwestią otwartę pozostaje to, czy odbędzie się "za kilka dni, czy może wcześniej". – Proszę poczekać na wynik tych rozmów – powiedział poseł CDU.
Co dalej? To możliwy scenariusz
Niższa izba niemieckiego parlamentu ma teraz 14 dni na wybranie Merza lub innego kandydata na kanclerza, który uzyska bezwzględną większość głosów. Możliwe, że kolejne głosowanie odbędzie się jeszcze dzisiaj.
Chrześcijańscy demokraci z CDU i CSU wygrali w lutym przedterminowe wybory parlamentarne, zdobywając 28,5 proc. głosów, ale do utworzenia rządu większościowego potrzebują co najmniej jednego koalicjanta.
Już przed wyborami wszystkie główne ugrupowania wykluczyły możliwość przyszłej współpracy z Alternatywą dla Niemiec (AfD), którą w tym tygodniu kontrwywiad niemiecki uznał za ugrupowanie ekstremistyczne.