Koncert w Kolonii
Dwa z nich są w mojej fonotece. Pierwszy przywiozłem 49 lata temu z RFN. Jeden z przystanków na trasie wojażu znajdował się w Kolonii. Tam osiadł krewny, który po zakończeniu II wojny światowej wybrał żywot emigranta. Pracował w redakcji polskiej rozgłośni Deutsche Welle. Gdy odwiedziłem go razem z mamą w studiu radiowym podarował nam ten longplay. Widziałem też wtedy nowoczesny gmach lokalnej opery – zbudowany w miejscu perełki architektonicznej o tym samym przeznaczeniu, zbombardowanej przez lotnictwo alianckie – gdzie odbył się ów legendarny występ Keitha Jarreta, wirtuoza klawiatury. Pamiętny nie tylko z powodów artystycznych.
Zorganizowała go Vera Brandes, zbuntowana, skłócona z rodzicami oraz szkołą nastolatka zafascynowana jazzem. Makijaż, strój, a zwłaszcza tupet skutecznie ją postarzyły. Szefostwo Oper der Stadt Köln sądziło, że negocjuje warunki wynajęcia placówki z osobą dorosłą.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.