Po wyborach w Zabrzu
Wiosną 2024 r. w pojedynku kobiet o godność gospodarza miasta kojarzonego przede wszystkim z piłką nożną, ale też kopalniami, kandydatka PO w drugiej turze pokonała dotychczasową prezydent, niezależną, ale w drugiej turze mającą poparcie PiS. Zresztą jej wiceprezydentem był szef lokalnych struktur Prawa i Sprawiedliwości.
Doprowadzenie do wyborów zaledwie 16 miesięcy po ubiegłorocznych wyborach zostało powszechnie uznane za klęskę PO i sukces opozycji. Jak ocenić natomiast wynik niedzielnej pierwszej tury? Wygrała kandydatka PO, choć startująca – sprytny manewr – jako niezależna. Pomógł jej w tym bardzo fakt, że to właśnie ona była komisarzem wyznaczonym przez rząd koalicji 13 grudnia do zarządzania Zabrzem w czasie samorządowego bezkrólewia. Uzyskała aż 2/5 głosów, ale na miejscu Platformy Obywatelskiej/Koalicji Obywatelskiej poczekałbym z odtrąbieniem sukcesu równe dwa tygodnie.
Rzecz w tym, że wszyscy (sic!) kandydaci na urząd prezydenta z pierwszej tury są w opozycji do rządu i wcześniej deklarowali poparcie w drugiej turze dla tego kandydata spośród nich, który tam się znajdzie. Oznacza to, że pani komisarz z rządowym parasolem nad sobą zmierzy się 24 sierpnia ze zjawiskiem, które starożytni określali "nec Hercules contra plures". Oznaczać to bardzo prawdopodobnie może – choć nie musi – porażkę głównej rządzącej partii, a więc i rządzącej koalicji.
Oczywiście wszystko może się jeszcze zdarzyć, o czym świadczy sytuacja z tego roku z Rumunii, gdzie w wyborach prezydenckich (ale na prezydenta kraju, a nie miasta) przegrał kandydat mający poparcie w pierwszej turze 41 proc.!
Skądinąd jeszcze bardziej ekstremalną sytuację pamiętam z wyborów samorządowych Anno Domini 2006, gdy prezydent Włocławka walczący o reelekcję, wcześniej poseł koła Zespół Chrześcijańsko-Narodowy: (ZChN) w ramach Akcji Wyborczej Solidarność, śp. Władysław Skrzypek, uzyskał w pierwszej turze 49 proc., po czym... przegrał w drugiej turze z kandydatem lewicy.
Ciekawa jest dalsza kolejność w wyborach z 10 sierpnia. Na drugim miejscu znalazł się kandydat niezależny (16 proc.), na trzecim kandydat PiS (15 proc.), na czwartym kandydat Konfederacji (14 proc.). Co z tego wynika? Zapewne jeszcze ostrzejsza będzie rywalizacja tych dwóch prawicowych partii – tyle że już na szczeblu krajowym.
I jeszcze jedna uwaga. Do drugiej tury wszedł kandydat niezależny, który wcześniej był... organizatorem referendum o odwołanie prezydent miasta z PO. Wniosek: politycznie opłaca się takie referenda organizować i dawać im twarz. Czy do podobnych wniosków dojdą inicjatorzy referendum o odwołanie prezydenta Wrocławia?
Do tematu wyborów w Zabrzu warto wrócić za dwa tygodnie po ich finalnym rozstrzygnięciu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.