Były szef MSZ Litwy nie straszy, ale ostrzega Europę. Nadzieja w Niemczech i Polsce

Dodano:
Gabrielius Landsbergis, były minister spraw zagranicznych Litwy Źródło: PAP / Valdemar Doveiko
Były szef MSZ Litwy, Gabrielius Landsbergis uważa, że Rosja ma "okienko" czasowe na potencjalny atak na Europę.

Wojnie Rosji z Ukrainą od początku towarzyszą rozmaite twierdzenia na temat ewentualnej przyszłej agresji militarnej Rosji na państwa NATO. Tu z racji geograficznych mówi się przede wszystkim o Polsce i państwach bałtyckich. W wypowiedziach medialnych część osób podawanych za ekspertów wskazuje nawet rok, w którym Rosja na pewno zaatakuje. Niektórzy straszą ludzi, że wojna jest nieunikniona, że nie ma żadnego innego wyjścia. Gabrielius Landsbergis także wskazał pewien zakres czasowy, ale wypowiedział się w bardziej umiarkowanym tonie, zaznaczając przy tym, że ewentualne zagrożenie ze strony rosyjskiej, także w formule militarnej, jest realne.

Potencjalny atak Rosji. Landsbergis: Okienko trzy do pięciu lat

Zdaniem litewskiego polityka Władimir Putin może mieć "okienko" na atak na Europę w ciągu najbliższych trzech do pięciu lat. Taką opinię wyraził były minister spraw zagranicznych Litwy, Gabrielius Landsbergis, w rozmowie z "Sueddeutsche Zeitung". W jego ocenie, po tym czasie, dzięki właściwym inwestycjom w obronność, Europa będzie w stanie skutecznie odstraszyć Rosję.

Landsbergis powiedział, że decydujące będą inwestycje Niemiec i Polski oraz krajów Europy Północnej. "Jeśli rzeczywiście zainwestują pół biliona euro, to powstanie realna siła militarna" – zaznaczył były minister. Jego zdaniem Niemcy, jako rdzeń europejskiej struktury obronnej, mogą odegrać decydującą rolę, zwłaszcza w kontekście potencjalnego wycofania się Amerykanów.

Mimo nadziei na zwiększenie wydatków na obronność, Landsbergis wyraził sceptycyzm co do gotowości krajów zachodnich i południowych Europy do przeznaczania 5 proc. PKB na wojsko i obronność "Od Europejczyków słyszy się wiele wymówek" – mówi, obawiając się, że bez bezpośredniego zagrożenia zmiany mogą nie nastąpić.

Trump i Putin spotkają się w Anchorage

Na razie pojawiły się nieco większe szanse na wypracowanie zawieszenia broni, a być może pokoju. 15 sierpnia w Anchorage na Alasce odbędzie się szczyt prezydentów USA i Rosji. Po rozmowie Trump od razu skontaktuje się z prezydentem Zełenskim, a następnie z partnerami europejskimi.

Z medialnych przecieków wynika, że ewentualny układ zakłada rozejm na kilkadziesiąt lat, nieformalne uznanie przez Kijów rosyjskiego władztwa nad Donbasem łącznie z jego częścią, która pozostaje pod kontrolą armii ukraińskiej. Miałoby się to odbyć na zasadach "wymiany". Może chodzić o region Sum i na północ od Charkowa, gdzie stacjonują siły rosyjskie. Na pozostałych terytoriach linia rozgraniczenia ma biec wzdłuż obecnej linii frontu. Problem z Donbasem polega m.in. na tym, że Ukraińcy musieliby opuścić dobrze ufortyfikowane linie obronne, a to z kolei otworzyłoby Rosjanom przestrzeń do ewentualnej ofensywy w przyszłości.

Mówi się, że porozumienie nie będzie wykluczało gwarancji dla Ukrainy ze strony chętnych do tego państw europejskich, a być może nawet przystąpienia akcesji do NATO w przyszłości. Elementem układu może być zdjęcie z Rosji sankcji na handel surowcami.

Źródło: Wirtualna Polska / DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...