Pan prezydent i konstytucja
W tym celu ma zostać powołana rada konstytucyjna, a na jej czele ma stanąć prof. Dudek. Ale spokojnie – nie Antoni Dudek, byłaby to bowiem sensacja większa niż zapisanie się Grzegorza Brauna do Partii Razem, ale Dariusz Dudek, konstytucjonalista i niegdyś współpracownik prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Wielu komentatorów z prawej strony zareagowało na zapowiedź pana prezydenta entuzjastycznie. Trudno się dziwić, skoro obecna ustawa zasadnicza, licząca sobie już 28 lat, przygotowywana w od dawna nieistniejących okolicznościach politycznych, wielokrotnie pokazywała swoje wady, niejasności, tworzyła problemy. Do tego stopnia, że trzeba było w końcu stworzyć specjalną ustawę, zwaną kompetencyjną, mającą tłumaczyć niektóre wątpliwości.
Ja jednak wstrzymałbym się z entuzjazmem. Przede wszystkim – nie znamy właściwie planów pana prezydenta. Nie wiemy, czy myśli o stworzeniu całkowicie nowej konstytucji – co oczywiście byłoby zadaniem wyjątkowo ambitnym – czy może o poprawieniu obecnej. To drugie podejście wydaje się bardziej realistyczne przede wszystkim dlatego, że większość dwóch trzecich w Sejmie i bezwzględną większość w Senacie, konieczne do zmiany ustawy zasadniczej, łatwiej byłoby zgromadzić wokół poprawek niż całkowicie nowego dokumentu. Lecz również nie wszystkich. Gdyby wynikało z nich wzmocnienie kompetencji prezydenta, prawdopodobnie przeważyłaby logika partyjna: siły, które nie mają „swojego” prezydent w danym momencie, nie byłyby skłonne ich poprzeć. A nawet nie ma pewności, jak odniósłby się do tego PiS.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.