Ks. Isakowicz-Zaleski: „Kler” to propagandowa agitka, Smarzowski krzywdzi wielu ludzi
Film „Kler” Wojciecha Smarzowskiego miał przedstawić prawdziwy obraz Kościoła w Polsce, poruszyć też tematy trudne, jak pedofilia w Kościele. Ksiądz ma krytyczne zdanie o tym obrazie. Dlaczego?
Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski: – Muszę przyznać, że jestem bardzo rozczarowany obrazem Wojciecha Smarzowskiego. W pamięci mam bardzo dobry film „Wołyń”, który był filmem obiektywnym. Natomiast film „Kler” jest obiektywizmu zaprzeczeniem. Brak jest choćby jednej pozytywnej postaci w sutannie bądź habicie. To bardziej film propagandowy, niż artystyczny obraz poruszający ważny temat społeczny.
Wojciech Smarzowski w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” przyznał, że jest ateistą, Kościół robi dzieciom wodę mózgu, a rozwiązaniem prowadzącym do zgody Polaków powinno być wypowiedzenie konkordatu i wyprowadzenie religii ze szkół.
To tylko potwierdza, że to film propagandowy. Celem było dokopanie Kościołowi. Film ma na celu pokazanie wyłącznie czarnego obrazu Kościoła, jako instytucji, która powinna zostać wyrugowana z przestrzeni publicznej. To tym bardziej przykre, że stoi w sprzeczności z wcześniejszymi deklaracjami twórców. Film miał być wg nich oparty na faktach, miał nawiązywać do nauczania papieża Franciszka. A główną intencją okazało się uderzenie w Kościół.
Jednak twórcy twierdzą, że chodziło im o pokazanie realnych problemów w Kościele.
Owszem, tak twierdzą. Jednak główny, realny problem – pedofilii, został przez film Smarzowskiego spalony.
Dlaczego?
Przedstawiony został w sposób karykaturalny. Problem jest oczywiście strasznie trudny. Kościół zaniedbał jego rozwiązanie. Jednak film Smarzowskiego jedynie uderza w Kościół jako społeczność, nie zgłębia tego problemu. Kolejny przykład to plakat promujący film, autorstwa Andrzeja Pągowskiego. Świnka skarbonka mająca wyraźny łaciński krzyż. To świadome nawiązanie do religii i pokazanie złych intencji twórców. Ten plakat to kolejne potwierdzenie, że zapewnienia twórców, że nie chcą obrażać niczyich uczuć religijnych były nieprawdziwe. Scen, które naruszają uczucia religijne jest więcej.
Na przykład?
Na przykład parodia ostatniej wieczerzy, gdzie po środku siedzi Janusz Gajos, a wokół niego 12 osób, na stole jest chleb i wódka. Kompromitacją jest scena końcowa, w której bohater grany przez Arkadiusza Jakubika podpala się, a ludzie nie ratują go, ale ustawiają się wokół niego w kształcie takiego trójkąta, co jest parodią symbolu Opatrzności Bożej. Od tego typu scen aż roi się w tym filmie. I trzeba powiedzieć wprost, że jest to krzywda wyrządzona osobom wierzącym, jak i wielu uczciwym księżom, zakonnikom.
„Gazeta Wyborcza” bardzo ostro krytykuje pedofilię w Kościele, jednocześnie odrzuca argumenty o homolobby w Kościele. Z czego to wynika?
Ze skrajnie lewicowej poprawności politycznej i hipokryzji. Środowiska lewicowe odrzucają twierdzenia o homolobby, jednocześnie przekonują, że pedofilia jest problemem wyłącznie w Kościele, a jednocześnie ci sami ludzie bronią Romana Polańskiego. Oczywiście Kościół ma problem z pedofilią. Jednak nie rozwiąże się go przez tego typu filmy.
Film został sfinansowany z pieniędzy publicznych?
Tak i to nie tylko ze środków Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, ale też ze środków miasta Kraków. To o tyle zastanawiające, że było to finansowane jako rzekoma promocja miasta. Tymczasem Kraków został tam przedstawiony w skrajnie negatywnym świetle, jako siedlisko patologii. Film w dużym stopniu został sfinansowany z pieniędzy podatników. A przecież podatnicy to w większości katolicy. Więc katolicy sfinansowali paszkwil na samych siebie. Film bardzo mocno obraża uczucia katolików. Jest rzeczą skandaliczną, że środki publiczne idą na ten cel. Przecież gdyby ktoś zamieścił coś takiego z gwiazdą Dawida albo półksiężycem, podniósłby się wielki krzyk, że obraża się uczucia żydów i muzułmanów. One oczywiście powinny być chronione. Ale tu wychodzi na to, że żydów i muzułmanów obrażać nie wolno, a z krzyża można drwić. To jest dla mnie patologia. Jeszcze raz podkreślam – o trudnych sprawach w Kościele trzeba mówić. Nie można jednak przedstawić całego Kościoła jako bagna. A tak robi niestety Smarzowski w swoim filmie.
W jaki sposób odpowiadać na tego typu ataki, gdzie realny problem – pedofilia w Kościele – jest ubrany w całą antyreligijną otoczkę?
Przede wszystkim uważam, że takie filmy uniemożliwiają rozwiązanie problemu. Bo problem pedofilii jest bardzo poważny. Ale zamiast skoncentrować się na tym, co jest powodem tego problemu, jak go rozwiązać, dlaczego przypadki pedofilii były w Kościele, Smarzowski pokazuje fałszywy obraz. A problem jest prawdziwy. Kościół w Polsce też go ma. Ale tak naprawdę po filmie Smarzowskiego każdy może uznać, że reżyser po prostu stworzył agitkę. I wypowiada się już w kontekście politycznym, bo jak ktoś mówi o zerwaniu konkordatu, no to jest to postulat jak najbardziej polityczny. Tak naprawdę dostarcza argumentów tym, którzy w Kościele patologie kryli.
Na temat pedofilii wypowiedział się biskup płocki Piotr Libera. Podał dane na temat sytuacji w diecezji płockiej. To krok w dobrym kierunku?
Ale biskup Libera przed 2007 rokiem był sekretarzem episkopatu i ja nie pamiętam jego jakichś ostrych wypowiedzi na temat pedofilii. Konferencja w czasie ukazania się takiego filmu to za mało. Episkopat i władze zgromadzeń zakonnych tuszowały problem. Od czasu komuny minęło trzydzieści lat. Był krok do przodu i krok do tyłu. Zamiast zasady zero tolerancji, często przejmowano się odczuciami sprawców, nie ofiar. Kościół w Polsce ma powody, by bić się w piersi. Takim przykładem jest sprawa arcybiskupa Paetza, gdzie nie było wprawdzie mowy o pedofilii, ale o molestowaniu przez lata bardzo młodych mężczyzn, kleryków, młodych księży, a więc z wykorzystaniem zależności służbowej. W 2002 roku sprawa wybuchła po wielu latach ukrywania. I Kościół w Polsce nie zajął jednoznacznego stanowiska w tej sprawie. Kolejna sprawa to sprawa arcybiskupa Józefa Wesołowskiego, który pochodził z diecezji krakowskiej, do której ja należę. Przez lata był przedstawiany jako wspaniały kapłan, a były informacje o jego pedofilskich działaniach. Teraz należy powiedzieć prawdę, nie ukrywać jej. Kościół musi jasno sprawę postawić. Ale film Smarzowskiego w tym nie pomoże.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.