Jurek o marszu proaborcyjnym: Atak na życie i państwo prawa
Ulicami Warszawy przejdzie proaborcyjny marsz. Tym razem różnica będzie taka, że będzie on promował aborcję jako coś fajnego, dobrego. Jak Pan to ocenia?
Marek Jurek: – Ta akcja godzi zarówno w prawo do życia, jak również w polski porządek prawny. Ustawa o planowaniu rodziny mówi wyraźnie, że życie podlega ochronie prawnej również w fazie prenatalnej. Ustawa o Rzeczniku Praw Dziecka mówi, że dziecko jest istotą ludzką od momentu poczęcia. Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie, że ochrona życia w każdej fazie, również przed urodzeniem, jest warunkiem koniecznym funkcjonowania demokratycznego państwa prawa.
W marszu uczestniczą też jednak środowiska, na co dzień mówiące o obronie konstytucji i państwa prawa?
Na tym polega groteskowość tej sytuacji. To, że mamy do czynienia z negacją dorobku prawnego wolnej Polski (również w wymiarze konstytucyjnym) powinny jasno stwierdzić wszystkie autorytety prawne, zarówno po stronie rządu, jak i opozycji. Niestety, obawiam się, że raczej zgodnie nabiorą wody w usta. Pozostaje więc sumienie zwykłych ludzi, każdego z nas. Sens tego Marszu to dehumanizacja osoby ludzkiej w najwcześniejszej fazie życia. Oczywiście tę prostą prawdę zagłusza się populistycznym krzykiem o „własności swego ciała”, który zaprzecza elementarnej prawdzie, że życie każdego z nas zaczęło się w ciele matki. Nie ma innej drogi do życia. I naszym matkom, ale również matkom naszych rodziców, i również matkom naszych dziadków, pradziadków i przodków, ich jednomyślnej decyzji, by urodzić swe dzieci, które nas poprzedzały na świecie – każdy z nas zawdzięcza to, że żyje.
Jeśli chodzi o marsz jest jednak pewna zmiana. Wcześniej środowiska proaborcyjne mówiły, że nikt aborcji nie chce, że ona jest złem, ale chodzi jedynie o to, by nie podejmować decyzji za kobietę. Tymczasem teraz mamy promocję aborcji jako czegoś cool, wspaniałego…
Wszyscy odpowiedzialni ludzie aktywni w życiu publicznym powinni wiedzieć, że Parlament Europejski czy Francuskie Zgromadzenie Narodowe uznały w ciągu ostatnich lat tzw. aborcję za „prawo człowieka”. Zawracanie głowy, że to jakaś „opinia światopoglądowa” jest po prostu ucieczką od rzeczywistości. Mamy do czynienia z rewolucją w skali międzynarodowej, której trzeba przeciwstawić odważną i konsekwentną akcję państwa i opinii publicznej. To również test dla polityków, na ich zdolność do odróżniania rzeczy ważnych od nieważnych, a przede wszystkim – dobra od zła.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.