Jan Olszewski: „Jak trwoga to do Boga”. Polacy przypomną sobie o roli Kościoła
Jak ocenia Pan to, co dzieje się wokół filmu „Kler” Wojciecha Smarzowskiego?
Jan Olszewski: Filmu nie widziałem i nie obejrzę, z uwagi na problemy ze wzrokiem. Abstrahując od samej produkcji przerażające jest to, co dzieje się wokół tego filmu. Atak na Kościół. Obecność na premierze Jerzego Urbana, czyli prekursora i klasyka antyklerykalizmu w Polsce. Uważam natomiast, wbrew temu, co piszą niektóre media, że to sensacja sezonu. Za jakiś czas mało kto będzie o tym pamiętać.
Ale właśnie – niezależnie od samego obrazu Smarzowskiego – „Gazeta Wyborcza” przypuściła ostatnio atak na Kościół jako instytucję. Nie na poszczególne patologie, które w niej się dzieją, ale na instytucję. Czy Pana zdaniem Kościół faktycznie jest w takim kryzysie, który może doprowadzić do na przykład upadku wiary?
Kościół jest oczywiście w bardzo trudnej sytuacji. Ale bywał w niej wielokrotnie i zawsze się podnosił. Myślę, że przezwyciężenie tego problemu jest kwestią czasu. Żeby było jasne – Kościół w kryzysie jest w Europie i może szerzej w naszym kręgu cywilizacyjnym. Mało wiemy o Kościele na innych kontynentach, a wiemy, że na przykład w Afryce mamy rozkwit wiary katolickiej.
W Polsce rola Kościoła była jasna – przez lata był on bastionem walki o wolność. Było tak pod zaborami, w czasie okupacji, wreszcie w PRL. Potem był jeszcze czas, gdy Kościół bazował na popularności św. Jana Pawła II. Czy nie jest tak, że po śmierci papieża Polaka polskim hierarchom zabrakło trochę pomysłu na to, co robić dalej?
Specjalnie pomysłów to nie było. Kościół faktycznie spełnił wyjątkową rolę w okresie wojny i PRL. Przede wszystkim w czasie wojny, gdy jako młodzi ludzie czuliśmy się wolni jedynie w kościołach. Był tam obszar wolności. Chociażby groby w okresie przed Wielką Nocą zbierały się tłumy, by oglądać te instalacje, które w sposób metaforyczny odnosiły się do tego terroru, który nam wówczas fundowano.
Dziś część mediów triumfalnie pisze o sekularyzacji i końcu Kościoła w Polsce…
To, że wielu ludzi dziś nie pamięta o roli Kościoła, że ludzie nie pamiętają jak to było nie ma aż takiego znaczenia. Gdy nastąpią trudne momenty, a niewykluczone, że przyjdą, ludzie sobie przypomną o wierze i roli Kościoła. Jest stare powiedzenie „Jak trwoga to do Boga”. U Polaków sprawdza się w stu procentach. Gdy dojdzie do trudnej sytuacji, Polacy murem staną za Kościołem.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.