Nietypowy pomysł Łukaszenki na poprawę dzietności. "Tydzień bez aborcji"
Akcja trwała od 14 do 21 października i była obowiązkowo realizowana przez państwowe szpitale, szkoły i media. Nie wprowadzono nowego prawa – zamiast tego reżim zastosował presję psychologiczną: w wielu placówkach kobiety kierowano na dodatkowe konsultacje, utrudniając wykonanie legalnej aborcji, która na Białorusi nadal dopuszczalna jest na życzenie do 12. tygodnia ciąży.
"Ocalono życie tysiącom nienarodzonych dzieci"
W propagandowych mediach ogłoszono, że "tysiącom nienarodzonych dzieci udało się ocalić życie". Wyróżniano i nagradzano lekarzy oraz psychologów, którzy rzekomo przekonali kobiety do rezygnacji z wykonania zabiegu usunięcia ciąży. To element szerszej strategii reżimu, który próbuje odpowiedzieć na dramatyczne załamanie demograficzne. Według danych Akademii Nauk współczynnik dzietności w kraju spadł do zaledwie 1,1 dziecka na kobietę, a w Mińsku – do 0,6. Aby utrzymać populację, potrzebne byłyby 2,4 dziecka. Od 2000 roku liczba mieszkańców Białorusi zmniejszyła się już o prawie 900 tysięcy – do 9,1 mln.
Jak wskazują eksperci, jeszcze większym wyzwaniem niż niska dzietność jest masowa emigracja. Tylko w 2024 roku do pracy w Unii Europejskiej mogło wyjechać nawet 175 tysięcy Białorusinów. Od czasu brutalnych represji po wyborach w 2020 r. kraj mogło opuścić łącznie 500–600 tysięcy osób – głównie młodych, wykształconych i aktywnych zawodowo. W efekcie białoruski rynek pracy znalazł się na granicy załamania. Według oficjalnych danych brakuje już ponad 3 tysięcy lekarzy, szkoły od miesięcy desperacko poszukują nauczycieli, a w transporcie trwa dramatyczny deficyt kierowców.
Łukaszenka zapowiada sprowadzenie 150 tysięcy Pakistańczyków do pracy
Aleksandr Łukaszenka reaguje, otwierając Białoruś na imigrację zarobkową z Azji. W pierwszej połowie roku ściągnięto już ponad 21 tysięcy pracowników – głównie z Turkmenistanu. Reżim zapowiedział plany sprowadzenia nawet 150 tysięcy obywateli Pakistanu. Niezależni eksperci podkreślają jednak, że główny cel władz pozostaje polityczny, nie ekonomiczny.
– Urzędnicy wiedzą, jak wygląda sytuacja, ale dla Łukaszenki kluczowe jest wypchnięcie z kraju najbardziej nielojalnej, inteligentnej części społeczeństwa. Chodzi wyłącznie o utrzymanie władzy – ocenia politolog Aleksander Klaskouski.