Dramatyczny zwrot w Strefie Gazy. Trump: Izrael miał prawo do zemsty
Izraelskie samoloty zaatakowały Strefę Gazy we wtorek po tym, jak Izrael oskarżył bojowników Hamasu o złamanie zawieszenia broni. To najnowszy akt przemocy od czasu wynegocjowania porozumienia trzy tygodnie temu – napisała agencja Reutera.
Władze palestyńskie poinformowały w środę, że w wyniku izraelskich ataków w Strefie Gazy zginęło co najmniej 50 osób, w tym 22 dzieci, a około 200 zostało rannych.
Izrael oskarża Hamas o złamanie rozejmu. Trump: Zawieszenie broni obowiązuje
Prezydent USA Donald Trump powiedział, że wspierane przez Stany Zjednoczone zawieszenie broni w Strefie Gazy nie jest zagrożone po tym, jak Izrael rozpoczął naloty na enklawę w odpowiedzi na zabicie izraelskiego żołnierza.
– Z tego, co rozumiem, zabito izraelskiego żołnierza, więc Izraelczycy odpowiedzieli i powinni odpowiedzieć – powiedział Trump reporterom na pokładzie Air Force One. Jednocześnie stwierdził, że rozejm wciąż obowiązuje.
– Nikt nie wie, co stało się z izraelskim żołnierzem, ale mówią, że to był ostrzał snajperski. To była zemsta za to i myślę, że mają do tego prawo – wskazał amerykański prezydent.
– Musicie zrozumieć, że Hamas jest bardzo małą częścią pokoju na Bliskim Wschodzie i musi się dobrze zachowywać. Jeśli (Hamas) jest dobry, to będzie szczęśliwy, a jeśli nie, to zostanie unicestwiony – zapowiedział Trump.
Kruchy pokój w Strefie Gazy
Wcześniej przedstawiciel Sił Obronnych Izraela (IDF) oświadczył, że Hamas naruszył zawieszenie broni, przeprowadzając atak na siły izraelskie stacjonujące na tzw. "żółtej linii", czyli linii rozgraniczenia uzgodnionej w umowie o zawieszeniu broni.
Hamas zaprzeczył, jakoby był odpowiedzialny za atak na siły izraelskie w Rafah, na południu Strefy Gazy. W oświadczeniu Hamas stwierdził, że podtrzymuje swoje zaangażowanie w przestrzeganie porozumienia, które weszło w życie 10 października.