Oskarżony o wysadzenie Nord Stream podjął decyzję. Jest oświadczenie
27 października sąd apelacyjny w Bolonii zgodził się na ekstradycję Ukraińca do Niemiec, gdzie ma stanąć przed sądem za rzekomy udział w ataku na Nord Stream. Obrona zapowiedziała odwołanie do włoskiego Sądu Najwyższego. Według niemieckiej prokuratury K. miał być organizatorem sabotażu, a nie tylko jego uczestnikiem. Śledczy twierdzą, że grupa, z którą współpracował, wynajęła jacht w Rostocku na fałszywe dokumenty i z jego pokładu podłożyła ładunki wybuchowe pod gazociągami Nord Stream.
Serhij K. zaprzecza oskarżeniom. Twierdzi, że w czasie eksplozji przebywał na Ukrainie.
To dlatego Ukrainiec zdecydował się przerwać głodówkę
Obrońca Serhija K., Nicola Canestrini, przekazał we wtorek, że obywatel Ukrainy przerwał strajk głodowy, który prowadził we włoskim więzieniu od kilkunastu dni.
Adwokat w oświadczeniu przesłanym Polskiej Agencji Prasowej wyjaśnił, że jego klient zdecydował się na taki krok po tym, jak władze Włoch przekazały mu zapewnienia o pełnym poszanowaniu jego praw, zwłaszcza w kwestii odpowiedniego odżywiania, jakiego osadzony potrzebuje.
Jak poinformował Canestrini, Serhij K. podziękował wszystkim za okazane mu w ostatnich dniach wsparcie i wyrazy solidarności.
Ta sama sprawa, zupełnie inny los drugiego osadzonego
Podczas gdy sąd w Bolonii zdecydował o ekstradycji Serhija K. do Niemiec, kilka dni wcześniej polski wymiar sprawiedliwości zajął odmienne stanowisko w podobnej sprawie. 18 października br. Sąd Okręgowy w Warszawie nie zgodził się na wydanie stronie niemieckiej innego obywatela Ukrainy – nurka Wołodymyra Żurawlowa, również podejrzanego o udział w wysadzeniu Nord Stream. Sąd uchylił mu tymczasowy areszt.
Żurawlowa zatrzymano 30 września w jego domu w Pruszkowie. Był poszukiwany na podstawie europejskiego nakazu aresztowania wydanego przez niemiecki Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe. 49-latek, podobnie jak Serhij K., utrzymuje, że nie miał nic wspólnego z atakiem i że w chwili eksplozji przebywał na Ukrainie.