Anita Gargas: PSL od lat jawi się jako stronnictwo prorosyjskie
Pojawiły się nowe taśmy kelnerów. Tym razem chodzi o rozmowę Jana Kulczyka z Pawłem Grasiem, a „na widelcu” jest m.in. ówczesny szef Polskiego Stronnictwa Ludowego, Janusz Piechociński. Jak ocenia Pani te nagrania?
Anita Gargas: Najważniejszym, co w nich uderza, to pozycja, jaką miał oligarcha Jan Kulczyk w kręgach władzy za rządów Donalda Tuska, czyli PO i PSL. Spójrzmy na tę sytuację: najbliższy współpracownik premiera Tuska spotyka się w restauracji z kontrowersyjnym biznesmenem, o którym wiadomo, że zarobił fortunę kosztem państwa oraz że ma zadziwiające wpływy w kręgach władzy u naszych sąsiadów. Spotkanie odbywa się w tajemnicy, obaj panowie zapewniają się nawzajem, że nikomu nie pisną o nim ani słowa. I współpracownik premiera grzecznie wysłuchuje, co i kto się oligarsze nie podoba, oraz co powinni zrobić przedstawiciele polskiego rządu. Można odnieść wrażenie, że Kulczyk ustawiał politykę gospodarczą rządu według własnych planów, często zbieżnych z interesami Niemiec. Zresztą to ustawianie widać było już na wcześniej upublicznionych nagraniach.
Na przykład?
Trzy lata temu z Cezarym Gmyzem ujawniliśmy taśmy, na których było jasno pokazane, w jaki sposób doszło do przejęcia przez firmę Kulczyka kontrolnego pakietu akcji Ciechu. To była transakcja szkodliwa i niekorzystna dla Polski. A jak mogliśmy się dowiedzieć z nagrań, doskonale wiedział o niej ówczesny premier Donald Tusk. I ze sprawą nie zrobił nic. A nawet dał dla niej zielone światło.
Kulczyk na ostatnio ujawnionym przez TVP Info nagraniu narzekał na postawę ówczesnego prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego, ministra Janusza Piechocińskiego, wobec Rosji. Jak to rozumieć?
PSL od lat jawi się jako stronnictwo prorosyjskie. Liderzy tego ugrupowania nie raz wbrew polskiej racji stanu realizowali wskazania płynące z Moskwy. W przypadku narzekań Kulczyka nie chodziło jednak moim zdaniem o troskę o nasz kraj, tylko o jego interesy i wpływy oraz o to, by interesy rosyjskie w Polsce nie naruszały interesów Niemiec. Kulczyk mówił do Grasia: "zróbmy to czy tamto dla Polski", ale można odnieść wrażenie, że miał na myśli przede wszystkim siebie, ewentualnie także stojące za nim niemieckie grupy interesów.
Panowie bardzo ciepło wyrażali się o Władysławie Kosiniaku-Kamyszu. Nie tylko dlatego, że jest "fajny"?
Chodziło tu o przeprowadzenie dwóch ustaw. Jednej – ograbiającej Polaków z ich pieniędzy z OFE, i drugiej - podwyższającej wiek emerytalny. Zrealizowano je w resortach podlegających Kosiniakowi-Kamyszowi i PSL. Faktycznie było to działanie pod dyktando Platformy Obywatelskiej, oczywiście za pełną zgodą PSL. Ujawniona rozmowa jest dowodem na to, co od dawna jest jasne dla obserwatorów sceny politycznej – że choć przez całe dekady Polskie Stronnictwo Ludowe współrządziło i współtworzyło najgorsze patologie III RP, i powinno ponieść odpowiedzialność za stan, do jakiego doprowadzono Polskę, wciąż udaje mu się uniknąć konsekwencji tamtych działań.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.