Ekspert: Sabotażyści popełnili błędy. Pytanie, czy były zamierzone

Dodano:
Działania służb przy zniszczonym fragmencie torowiska na trasie Dęblin-Warszawa przy stacji kolejowej w okolicy miejscowości Mika Źródło: PAP / Przemysław Piątkowski
Trudno materiałem wybuchowym z założenia zrobić taką szkodę, żeby nic się nie stało – mówi o dywersji na polskiej kolei analityk ds. rosyjskiej wojskowości Maciej Korowaj.

Ppłk Korowaj, były oficer służb specjalnych i ekspert ds. Rosji, został zapytany w "Onet Rano" m.in. o dywersję na polskiej kolei. Premier Donald Tusk, powołując się na ustalenia polskich służb, poinformował we wtorek w Sejmie, że za aktem dywersji stoją Ukraińcy współpracujący z wywiadem Rosji.

Zdaniem Korowaja, analizując na bazie oficjalnych informacji, można wyciągnąć wniosek, że sabotażyści popełnili dużo błędów. – Pytanie, czy te błędy były zamierzone – moim zdaniem nie. Ta operacja nie do końca im wyszła. Inaczej byśmy rozmawiali, gdyby były ofiary śmiertelne i ranni. Wszystko wskazuje na to, że Rosja gra na ofiary – ocenił. – Trudno materiałem wybuchowym z założenia zrobić taką szkodę, żeby nic się nie stało, szczególnie na torach, gdzie pociąg pędzi z 260 km/h – powiedział. Z tego powodu zakłada, że akcja miała być spektakularna.

Służby działają właściwie. Polska nie jest stroną wojny

Korowaj powiedział, że ludzi z Donbasu, którzy nie mogą przejechać na Ukrainę, wykorzystują do tego Białoruś. – Jadą na paszporcie rosyjskim na Białoruś, między Białorusią a Polską zmieniają paszport na ukraiński i w ten sposób wjeżdżają. To jest idealne miejsce do przerzutu różnych osób pod względem wywiadowczym – podkreślił.

Zdaniem byłego oficera wywiadu Rosja wzbudzić w Polakach lęki i podnosić poziom polaryzacji społecznej, wobec czego można się spodziewać, że tego typu sytuacji będzie więcej. Jak dodał, Polska nie stosuje metod terroryzmu państwowego stąd nie ma możliwości przeprowadzenia wobec Rosji analogicznych działań odwetowych. Przypomniał też, że polskie służby działają właściwie zgodnie z procedurami czasu pokoju, bo Polska nie jest stroną wojny. – Pod tym względem nie mam nic do zarzucenia – zaznaczył, dodając, że ma wątpliwości, czy akurat te narzędzia, które posiadamy są adekwatne do wojny hybrydowej, którą narzuciła strona rosyjska.

Dywersja na kolei

Do aktu dywersji doszło 15-17 listopada na trasie Warszawa-Lublin (wieś Mika). Powołując się na polskie służby, władze w Warszawie przekazały, że eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła kawałek toru kolejowego. Do uszkodzenia torów miało dość też w innym miejscu. Niedaleko stacji kolejowej Gołąb na Lubelszczyźnie pociąg z 475 pasażerami musiał nagle hamować z powodu uszkodzonej linii kolejowej. W sprawie trwają intensywne czynności operacyjno-rozpoznawcze i dochodzeniowo-śledcze, w tym zatrzymania osób.

Jeden z podejrzanych to mieszkaniec Donbasu, pracownik miejscowej prokuratury, drugi przebywał na terenie Polski mimo, że był skazany przez sąd we Lwowie za akty dywersji. Według Tuska osoby te tuż po zamachu uciekły na Białoruś, opuszczając terytorium Polski przez przejście graniczne w Terespolu. Pomagało im co najmniej czterech kolejnych Ukraińców. Trwają zatrzymania i czynności operacyjne.

Polska miała zwrócić się o pomoc do Amerykanów, a w sprawę ma być zaangażowana m.in. Narodowa Agencja Bezpieczeństwa, która odpowiada za wywiad elektroniczny i bezpieczeństwo komunikacji USA. Sekretarz generalny NATO Mark Rutte poinformował natomiast, że pozostaje w stałym kontakcie z polskimi władzami w sprawie eksplozji oraz że Kwatera Główna NATO czeka na wyniki śledztwa. Po słowach Tuska o tym, że za akty dywersji odpowiedzialni są Ukraińcy współpracujący z FSB, rzecznik prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow skomentował, że w Polsce szerzy się rusofobia.

Źródło: Onet Rano, YouTube / DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...