Sabotażu można było uniknąć? Ale KO odrzuciła propozycję Konfederacji

Sabotażu można było uniknąć? Ale KO odrzuciła propozycję Konfederacji

Dodano: 
Premier Donald Tusk podczas wizyty na trasie kolejowej Warszawa-Lublin, gdzie doszło do aktu dywersji
Premier Donald Tusk podczas wizyty na trasie kolejowej Warszawa-Lublin, gdzie doszło do aktu dywersji Źródło: KPRM
Jeden z sabotażystów, który usiłował doprowadzić do wykolejenia pociągu, był wcześniej skazany za podobne czyny na Ukrainie. Gdyby w Sejmie przyjęto propozycję Konfederacji, a służby zadziałały na jej podstawie, Ukrainiec ten nie wjechałby do Polski.

Konfederacja Wolność i Niepodległość na początku roku usiłowała przeforsować przepisy, które nakładałaby obowiązek weryfikacji karalności cudzoziemców przy wjeździe do Polski i zakazu wpuszczania osób skazanych.

Rządzący odrzucili propozycję Konfederacji

Politycy Konfederacji przypominają o tamtej decyzji, sugerując, że odrzucenie poprawki było błędem, który bezpośrednio wpłynął na bezpieczeństwo państwa. Zauważają, że gdyby wdrożyć ich propozycję do porządku prawnego, sabotażysta nie uzyskałby prawa wjazdu do Polski i najprawdopodobniej nie znalazłby się w pobliżu infrastruktury kolejowej.

"Na początku tego roku Konfederacja chciała wprowadzenia obowiązku sprawdzania karalności cudzoziemców w ich kraju, przy wjeździe do Polski. KO odrzuciła poprawkę! Jeden z sabotażystów, którzy wysadzili tory Warszawa–Lublin, to Ukrainiec skazany wcześniej za podobne akty dywersji w swoim kraju. Oto głosowanie, w którym rząd Tuska mówi 'nie’ bezpieczeństwu Polski" – napisał Bartosz Bocheńczak na X.

twitter

Akt sabotażu na polskiej kolei

Do aktu dywersji doszło 15-17 listopada na trasie Warszawa-Lublin (wieś Mika). Powołując się na polskie służby, władze w Warszawie przekazały, że eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła kawałek toru kolejowego. Do uszkodzenia torów miało dość też w innym miejscu. Niedaleko stacji kolejowej Gołąb na Lubelszczyźnie pociąg z 475 pasażerami musiał nagle hamować z powodu uszkodzonej linii kolejowej. W sprawie trwają intensywne czynności operacyjno-rozpoznawcze i dochodzeniowo-śledcze, w tym zatrzymania osób.

Premier Donald Tusk poinformował we wtorek w Sejmie, że za aktem dywersji na kolei stoją Ukraińcy współpracujący z wywiadem Rosji. Jeden z podejrzanych to mieszkaniec Donbasu, pracownik miejscowej prokuratury, drugi przebywał na terenie Polski mimo, że był skazany przez sąd we Lwowie za akty dywersji. Według Tuska osoby te tuż po zamachu uciekły na Białoruś, opuszczając terytorium Polski przez przejście graniczne w Terespolu. Czterech kolejnych – także Ukraińców, jest poszukiwanych na terytorium Polski.

Po słowach Tuska o tym, że za akty dywersji odpowiedzialni są Ukraińcy współpracujący z FSB, rzecznik prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow skomentował, że w Polsce szerzy się rusofobia. W środę Warszawa podjęła decyzję zamknięciu ostatniego funkcjonującego na terytorium RP rosyjskiego konsulatu – placówki w Gdańsku. Pieskow stwierdził, że jest to ruch "pozbawiony rozsądku", a Moskwa odpowiedziała retorsjami.

Polska miała zwrócić się o pomoc do Amerykanów, a w sprawę ma być zaangażowana m.in. Narodowa Agencja Bezpieczeństwa, która odpowiada za wywiad elektroniczny i bezpieczeństwo komunikacji USA. Sekretarz generalny NATO Mark Rutte poinformował natomiast, że pozostaje w stałym kontakcie z polskimi władzami w sprawie eksplozji oraz że Kwatera Główna NATO czeka na wyniki śledztwa.

Czytaj też:
Ostra reakcja Kremla na decyzję Polski. "Stosunki uległy całkowitemu pogorszeniu"
Czytaj też:
"Włoscy" dziennikarze, białoruskie auta. Poseł PiS alarmuje z miejsca sabotażu

Czytaj też:
Prokuratura ujawnia dane sabotażystów


Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.

Zapraszamy do wypróbowania w promocji.


Opracował: Grzegorz Grzymowicz
Źródło: Nczas.info / DoRzeczy.pl / RMF 24 / Onet / PAP
Czytaj także