Przypomnijmy, że dokonano wysadzenia fragmentu torów na trasie kolejowej Warszawa – Dorohusk w miejscowości Mika w powiecie garwolińskim. Do uszkodzenia torowiska doszło również na tej samej trasie bliżej Lublina. We wtorek w Sejmie premier Donald Tusk poinformował, że za akty dywersji odpowiedzialnych jest dwóch obywateli Ukrainy, którzy mieli działać na zlecenie rosyjskich służb specjalnych.
W środę do wsi Mika przyjechali z interwencją poselską posłowie PiS – Sebastian Łukaszewicz, Michał Moskal i Dariusz Stefaniuk. Ten pierwszy opublikował na portalu X nagranie z miejsca zdarzenia i zaalarmował o obecności podejrzanych pojazdów oraz osób.
"Zajechaliśmy na miejsce ruskiego sabotażu w ramach interwencji poselskiej i zastaliśmy tam: samochody na białoruskich tablicach, podejrzanych ludzi podających się za 'włoskich dziennikarzy' i wypytujących o to, co sądzimy o Putinie; zerwana policyjna taśmę i absolutny brak służb na miejscu" – informuje poseł.
"Na żywo zobaczyliśmy dramatyczną niekompetencje Rządu w tej kluczowej dla naszego bezpieczeństwa sprawie. Nie można tak tego zostawić" – podkreśla Łukaszewicz.
Sabotaż na kolei. Prokuratura ujawnia dane sabotażystów. Zbiegli na Białoruś
– W poniedziałek wszczęliśmy śledztwo i otrzymaliśmy materiał dowodowy wskazujący na to, że sprawcami są dwaj obywatele Ukrainy: Ołeksandr K. i Jewgienij I., którzy aktualnie przebywają na terytorium Białorusi. Prokuratura postanowiła o przedstawieniu im zarzutu przeprowadzenia aktów dywersji o charakterze terrorystycznym na zlecenie Federacji Rosyjskiej – poinformował w środę rzecznik Prokuratury Krajowej prok. Przemysław Nowak.
Mężczyznom grozi dożywocie. Prok. Nowak przekazał, że podejrzani Ukraińcy nie zostali zatrzymani i nie było możliwe przeprowadzenie z nimi czynności procesowych. – Śledztwo trwa dopiero dwa dni, ale jest traktowane absolutnie priorytetowo. Pracujemy nad nim we współpracy z ABW i CBŚP – zaznaczył.
Wiadomo, że w sprawie zatrzymano inne osoby, jednak nie przedstawiono im zarzutów. – Współpracujemy ze stroną Ukraińską, mamy wiele informacji na temat podejrzanych. Mogę powiedzieć jedynie tyle, że nie byli w Polsce karani. Nie ma jeszcze wniosku o tymczasowy areszt, więc nie mamy możliwości wydania listu gończego – powiedział rzecznik PK.
Oba zdarzenia, zarówno pod Garwolinem jak i Puławami, były nagrywane i transmitowane przez znalezione na miejscu urządzenia elektroniczne.
Czytaj też:
"Powinni zostać natychmiast zdymisjonowani". Błaszczak wskazał dwa nazwiskaCzytaj też:
Polska i Ukraina utworzą wspólną grupę. Zełenski o ustaleniach z Tuskiem
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
