Groźny incydent pod Krakowem. W tle strajk pracowników miejscowej fabryki

Dodano:
Ambulans, zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / DAREK DELMANOWICZ
Awaryjny transport lotniczy prowadzony przez jedną z małopolskich firm zakończył się groźnym incydentem.

Ładunek z lampami samochodowymi spadł z helikoptera nad kompleksem leśnym w pobliżu fabryki Valeo. Nikt nie ucierpiał, ale jak mówią mieszkańcy, to cud, że ładunek nie spadł na domy.

"Człowiek tylko czekał, aż się urwie”

Do zdarzenia doszło podczas awaryjnego transportu wyrobów z zakładu Valeo Chrzanów. Helikopter przewożący kontener z lampami samochodowymi zgubił ładunek, który runął na teren sąsiadującego z fabryką kompleksu leśnego. Jak relacjonują mieszkańcy, maszyny latały bardzo nisko nad domami, m.in. w Pile Kościeleckiej, co wzbudzało ich niepokój. – Widzę, jak helikopter leci dosłownie nad moim dachem i niesie jakiś ogromny kontener. Wszystko się trzęsło, człowiek tylko myślał, że to się urwie – opowiada jedna z mieszkanek. – To była kwestia czasu. Tak nisko latali, że bałem się puścić dzieci do ogrodu – dodaje inny mieszkaniec.

Decyzja o uruchomieniu lotniczego transportu zapadła w poniedziałek 24 listopada. Kierownictwo Valeo Chrzanów zdecydowało się na nietypowy krok, ponieważ trwający w zakładzie strajk spowodował całkowitą blokadę drogowego wyjazdu z zakładów. Strajkujący zatrzymali ciężarówki, a magazyny zaczęły szybko wypełniać się gotowymi produktami. Helikoptery miały transportować wyroby do punktu przeładunkowego w gminie Trzebinia. Według pracowników i mieszkańców sposób prowadzenia lotów wyglądał jednak na improwizowany i potencjalnie niebezpieczny.

Strajk w Valeo. Co doprowadziło do protestu?

Strajk w chrzanowskiej fabryce to efekt narastającej frustracji pracowników. Jak podają związki zawodowe, znaczna część pracowników produkcyjnych, w tym osoby z wieloletnim, nawet 10-letnim stażem, otrzymuje wynagrodzenie niewiele przekraczające poziom najniższej krajowej. Równocześnie kadra zarządzająca miała otrzymać wysokie premie roczne, co dodatkowo pogłębiło poczucie niesprawiedliwości. Pracownicy wskazują również na zwiększone zatrudnianie osób z Afryki i Azji, którzy obniżają standardy dotyczące wynagrodzeń.

Strajkujący pracownicy fabryki domagają się podwyżek o 1000 zł brutto oraz zwiększenia dodatku za pracę w systemie czterobrygadowym. Związkowcy podkreślają, że postulaty wynikają z rosnących kosztów życia i stagnacji płac w zakładzie, mimo rosnącej produkcji. W poniedziałek, tuż po rozpoczęciu strajku, doszło do przepychanek między protestującymi a grupą pracowników biurowych. Kierownictwo miało skierować część kadry administracyjnej do pracy na produkcji, aby utrzymać ciągłość działania zakładu. Pracownicy biurowi żądali od strajkujących powrotu do pracy, co doprowadziło do jeszcze większych napięć.

Źródło: Polsat News / RMF24
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...