Zakaz sprzedaży "małpek"? Prezydent Krakowa: To ogromny problem społeczny
Jutro senacka komisja petycji będzie debatować nad kilkoma petycjami dotyczącymi zmian w ustawie o wychowaniu w trzeźwości. Chociaż kilka z nich jest powtórzeniem postulatów, które znajdują się już w projekcie rządowym nowelizacji, to na uwagę zasługuje ta autorstwa prezydenta Krakowa Aleksandra Miszalskiego. Dlaczego?
Prezydent Krakowa wprost postuluje wprowadzenie zakazu sprzedaży wysokoprocentowych napojów alkoholowych sprzedawanych w opakowaniach do 300 ml. Powód? "Sprzedaż mocnych alkoholi w małych formach (zazwyczaj 100 ml objętości) nadal stanowi ogromny problem społeczny" – czytamy. To o tyle ważne, że postulat ten jest często pomijany nie tylko w debacie publicznej, ale nie został ujęty także w obecnych projektach nowelizacji ustawy o wychowaniu w trzeźwości. Co z tym zrobi senacka komisja? Przekonamy się jutro.
"Małpki" poważnym problemem
Warto pamiętać, że prezydent Krakowa wie, o co apeluje, ponieważ jego miasta od dawna zmaga się z negatywnymi skutkami sprzedaży "małpek". Lokalne media piszą zresztą o tym od dawna. "Przez tydzień odwiedzałam różne sklepy tej sieci w Krakowie. Centrum, przedmieścia, nawet okolice dworca, gdzie ruch zaczyna się jeszcze zanim koguty zdążą zapiać. Wszędzie słyszałam to samo: „małpki”, „czysta”, „seteczka”, „ta kolorowa, pani wie, ta dobra” (...) Moje małe śledztwo zaczęłam niewinnie. Ot, chciałam wiedzieć, co krakowianie jedzą rano. Sądziłam, że dowiem się o modzie na gotowe kanapki, owsiankę na mleku roślinnym, ewentualnie o powrocie kultowych rogali z czekoladą. Tymczasem zostałam wciągnięta w alkoholową kronikę miasta, której nikt oficjalnie nie prowadzi, ale wszyscy ją znają"– pisała Maria Panicz na portalu Głosu24 w czerwcu br.
W polskim krajobrazie codzienności "małpka" stała się tak dostępna, jak kawa na wynos. Tyle, że "małpki" generują problemy społeczne. Są one bowiem projektowane pod impuls: niska cena jednostkowa, mały rozmiar, dyskrecja. To produkt, który da się schować do kieszeni i wypić bez celebracji, co wprost wskazuje się jako jeden z kluczowych mechanizmów ich popularności. Warto przy tym pamiętać, że butelki jednorazowe, takie jak "małpkowe" są wyłączone z systemu kaucyjnego i zaśmiecają przestrzeń.
Każdego dnia sprzedawanych jest ponad milion "małpek". Trudno o precyzyjne dane, ponieważ w obiegu medialnym i eksperckim pojawiają się różne szacunki. Wszystkie są jednak gigantyczne. Według danych przytaczanych przez Demagog na bazie CMR: ok. 1,3 mln "małpek" dziennie, z czego znacząca część kupowana rano. Pojawia się też liczba 3 milionów sztuk. W ujęciu miesięcznym pada poziom co najmniej 40 mln sztuk. Co to oznacza? Nawet, jeśli przyjmiemy ostrożniejszy wariant, to mówimy o produkcie, który stał się masowym "dopalaczem" dnia powszedniego.
Nic dziwnego. Z badań wynika, że "małpki" pije się najczęściej przy sklepach, a najrzadziej w domu. Ubiegłoroczne badanie SW Reserach pokazuje skalę problemu. 78 proc. respondentów widziało osoby spożywające alkohol w okolicach sklepu, a 25 proc. przed lub w trakcie pracy. Ponad połowa respondentów (57,1 proc.) przyznała, że "małpki" z wódką są za bardzo dostępne. 45 proc. osób popiera całkowity zakaz sprzedaży "małpek" z wódką, a 46 proc. opowiada się za podwyższeniem podatków i opłat od alkoholu w opakowaniach o małej pojemności. Ponadto, Polacy w większości (74 proc.) są przekonani, że spożywanie "małpek" z wódką powoduje ryzyko uzależnienia i sprzyja regularnemu piciu (70 proc.).
Eksperci wprost wskazują na negatywne skutki dot. spożywania "małpek". Tym bardziej, że w debacie publicznej wprost pada teza o masowym zjawisku przychodzenia do pracy pod wpływem alkoholu, napędzanym m.in. sprzedażą małych wysokoprocentowych alkoholi.
– Po ten alkohol sięgają nie tylko osoby będące w uzależnieniu, ale również osoby, które są na drodze do tego uzależnienia. Jeżeli idąc do pracy ktoś, kto nie ma diagnozy uzależnienia, ale wypija ten alkohol przed pracą, to znaczy, że już pije ryzykowniej i szkodliwiej, i niestety ta czerwona linia będzie przekroczona – tłumaczył Krzysztof Brzózka, były dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
Negatywne skutki nadużywania alkoholu
Według danych Światowej Organizacji Zdrowia, w Polsce od 600 do 800 tys. osób jest uzależnionych od alkoholu, a kolejne 3 mln pije nadmiernie i szkodliwie. Alkohol odpowiada nawet za 4 proc. wszystkich przypadków nowotworów, m.in. raka jamy ustnej, przełyku, wątroby i piersi. Z kolei według raportu Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom (KCPU) z 2023 roku, około 600 tysięcy osób w Polsce było kiedykolwiek uzależnionych od alkoholu, a ponad 200 tysięcy w ciągu poprzedniego roku. Główny Urząd Statystyczny i Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego potwierdzają, że alkohol w Polsce przyczynia się do ponad 56 tys. zgonów rocznie
Polska ponosi ogromne koszty nadmiernego spożycia alkoholu w skali gospodarki i usług publicznych i są to koszty wielokrotnie większe niż wpływy z "małpkowej" opłaty. Według ekspertów na leczenie skutków nadmiernego spożycia alkoholu, takich jak niewydolność trzustki, wątroby, choroby przełyku czy nowotwory, przeznaczane jest od 5 do 8 proc. budżetu Narodowego Funduszu Zdrowia, czyli od 10 do 12 miliardów złotych rocznie. Do tego należy doliczyć koszty interwencji policji, ponieważ około jednej trzeciej wszystkich interwencji dotyczy nadużywania alkoholu, jak również wydatki na sądownictwo, więziennictwo i opiekę społeczną. Łącznie koszty te sięgają 93 miliardów złotych rocznie.